środa, 31 października 2012

Rozdział 9


Logan zszedł ze mnie, a ja szybko chwyciłam koszulkę i okryłam się nią.
-Co ty do jasnej cholery robisz?! – mama starła się być opanowana – Kto to w ogóle jest?!
-To… to jest Logan. Yhm… Przyjaciel. – byłam przerażona.
-Każdy przyjaciel leży na Tobie i rozpina Ci spodnie. Do tego pół nagi. A ty – zwróciła się do Logana – wynoś się stąd! Nie chce Cię tu więcej widzieć.
-Kochanie, pomogłabyś mi z tymi zakupami. – usłyszałam głos taty z przedpokoju. Logan wstał wziął koszulę z podłogi, założył na siebie. Potem zaczął zapinać pasek, w tym samym czasie w drzwiach salonu staną tata. Jego mina wyglądała tak jak by miał zaraz zwymiotować… - Co. Tu. Się. Stało. ? –zapytał spokojnie, ale ja wiedziałam że zaraz nie wytrzyma.
-Ja… już pójdę… - powiedział Logan, podchodząc do mnie i dając szybko buzi w policzek.
-NO PEWNIE, MOŻE OD RAZU JĄ TU PRZELECISZ?! – wrzasnęła mam
-Masz się z nim więcej nie spotykać! –warkną tata
-Co?! Nie możecie, przecież.…
-To się sama przekonasz! NIE MASZ PRAWA SIĘ Z NIM WIDIWAĆ!
-Ale… -napłynęły mi łzy do oczu, jak moi rodzice coś postanowią to nie ma zmiłuj- Logan… Przepraszam…-  wyszeptałam do Logana, jego oczy mówiły ‘to nie twoja wina’
-Yhm… do widzenia… -  wychodząc, jeszcze raz na mnie spojrzał. Miałam ochotę za nim wybiec.
Rodzice go zignorowali.
- Jak nam to wytłumaczysz? – zapytała mama. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak złej i wkurzonej. – W ogóle gdzie jest Nikole?
-Z Karolą.
-Ty miałaś się nią opiekować, a nie ona! – warknął tata
-WY POWINNIŚCIE SIĘ MNĄ OPIEKOWAĆ, a nie zostawiliście mnie samą w moje urodziny. W 18. urodziny. Do tego kazaliście nią zająć. I nawet wczoraj z życzeniami nie zadzwoniliście!  Gdyby nie Logan to wczorajszy dzień byłby najgorszym w moim życiu. A wy umiecie mieć do mnie tylko pretensje. Nie obchodzi was to że ja też chce być szczęśliwa i mieć własne życie. – krzyczałam. Byłam na nich taka zła.
-To że masz 18 lat nie oznacza, że jesteś dorosła – wtrąciła się mama
-Ja nie twierdzę że jestem dorosła. Tylko chodzi mi o to że powinniście się cieszyć, że chce sobie życie ułożyć.
-Ułożyć życie, nie oznacza się pieprzyć z jakimś pierwszym lepszym chłopakiem. Nie rozumiesz. Że on by cię przeleciał i zostawił?!
-Nie zostawił! – warknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zaczęłam ryczeć w poduszkę. Zadzwoniłam do Karolci. Musiałam się komuś wypłakać.
-Karola?
-Boże, Magda co się stało? Logan coś Ci zrobił?!
-Tak, to znaczy nie! Rodzice wrócili wcześniej i… - zaczęłam bardziej płakać – przyjedziesz?
-Tak, już jadę. Carlos nas podwiezie.
-Może lepiej nie, ja ci wytłumaczę wszystko tylko przyjedź jak najszybciej proszę. – rozłączyłam się i zobaczyłam że mam 3 nowe wiadomości. Wszystkie od Logna.
         Nie przejmuj się.
       Nie jestem zły. W sumie to trochę rozumiem twoich rodziców. Ja też nie chciałbym zobaczyć swojej córki jak leży pół naga z chłopakiem, którego nawet nie znają i no…
       Może ja jakoś spróbuje im wytłumaczyć że to ja zacząłem, że no nie wiem no.
Fakt, że Logan nie był zły sprawił, że nie było mi aż tak smutno. Wytarłam oczy i odpisałam mu:
Przepraszam, że Cię tak wyrzucili. Nie powinni. I lepiej żebyś im nic nie tłumaczył, oni i tak to wszystko zwalą na mnie…
Podeszłam do okna. Zaczęło padać.  Mój telefon znowu zawibrował.
         Nie przejmuj się naprawdę 
______________________________________________________________________________________
Dodałam, tak, udało się. Mam nadzieje że się spodoba. Jutro grobing więc następny pewnie dopiero w przyszyłym tygodniu. Buziaki. Aaa i komentujcie. Pozdrawiam LOGAN hahahah nie no chciałabym tak na serio to Magda

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 8


-Karolina, odebrałaś… yhm… ja chciałam tylko zapytać gdzie poszłaś i o której wrócisz… - mama była wyraźnie zszokowana tym że odebrałam…
-Poszłam do parku. Spotkać się z Carlosem.
-Carlosem? To twój… Twój chłopak? – spojrzałam na Carlosa. Cały czas mnie przytulał.
-Tak. Mój chłopak. – spojrzał na mnie, nasze oczy się spotkały i dał mi buzi we włosy.
-Aha… a o której wrócisz?
-Nie wiem. Magda prosiła żebym się zajęła Nikole wieczorem więc pewnie pójdziemy gdzieś we 3.
-Aha no dobrze, jak byście chcieli to zawsze możecie do domu przyjść – miałam wrażenie że mama się uśmiecha. –Karola… ekmh… kocham Cię.
-Też Cię kocham, mamo – poczułam jak Carlos mnie mocniej przytula. Mama się rozłączyła – Dziękuję. –zwróciłam się do Carlosa.
-Za co?
-Za to, że kazałeś mi odebrać. Że powiedziałeś że lepiej będzie jak im prawdę powiem. Za wszystko. Dziękuję.
-Po prostu uważam, że lepiej jak wiedzą to czego woleli by nie wiedzieć niż nie wiedzieć i tego co chcą wiedzieć. A teraz chodźmy na obiad, bo po młodą trzeba pojechać niedługo.
~perspektywa Magdy
Po powrocie z zakupów w domu nikogo nie zastałam. Na stole w kuchni była kartka „Karola i Carlos po mnie przyjechali. Nikole”. Trochę się zdziwiłam że oni razem, ale w sumie to dobrze że Karola ma kogoś. Najpierw postanowiłam się trochę umalować i przebrać, a dopiero potem zacząć robić kolacje. Kiedy już makaron się gotował, a sos grzał zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć.
-Witaj – Logan uśmiechnął się jak najpiękniej potrafił, dał mi buzi, wręczył różę i butelkę wina.
-Nie musiałeś…
-Masz przecież 18 już – zdjął kurtkę i buty. – Co tak pachnie?
-Aż taki głodny jesteś?
-Nie jadłem nic od rana. – podszedł do mnie objął w pasie i lekko przysuną do siebie –Stęskniłem się za Tobą…
-Ja za Tobą też się stęskniłam. – Jego usta dotknęły moich, poczułam jego ręce na karku i na biodrze. Nasz pocałunek przerwał czasomierz, który zaczął dzwonić. – Trzeba makaron odlać. – oblizałam usta, a Logan jeszcze raz mnie w nie cmokną.
Po kolacji usiedliśmy razem na kanapie. Logan wybrał jakąś płytę i włączył. Były to romantyczne piosenki, których rodzice słuchali zawsze w swoje rocznice.
-Chcesz jeszcze wina? – zapytał Logan
-Nie, dziękuję. Yhm… Logan… ja nie za bardzo wiem co jest między nami? Znamy się 2 dni, a już jesteśmy na drugiej randce. I się całowaliśmy…– czułam, że się czerwienię. – Nigdy jeszcze nie całowałam się z chłopakiem na pierwszej randce… i nie wiem co mam myśleć… po za tym im dłużej rozm…
-Zależy mi na Tobie – wtrącił, powiedział to tak szybko że nie zrozumiałam do końca.
-Co?
-Zależy mi na Tobie. – powtórzył. – Wiem, że to dziwnie zabrzmi bo znamy się krótko ale ja się w Tobie z każdą minutą zakochuję coraz bardziej…
Zamiast odpowiedzi zbliżyłam się do niego, wzięłam jego twarz w dłonie i pocałowałam. Logan powoli wziął mnie za uda i posadził na sobie nie przestając całować. Jego ręce powędrowały pod moją bluzkę. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, a on mój stanik.
-Jak ja nie nawiedze tych zapięć. – szepną pod nosem, a potem znów zaczęliśmy się całować.
Zanim się obejrzałam, już leżałam na kanapie. Bez bluzki. Bez stanika. Logan leżał na mnie również bez górnej części garderoby. Czułam ciepło jego ciała. Zaczął zjeżdżać niżej pieszcząc mój brzuch i piersi. Usłyszałam jakiś szmer, ale stwierdziłam, że to nic ważnego. Czułam się cudownie i nie chciałam tego psuć. Zaczęłam rozpinać jego spodnie. Nie wierzyłam w to co robię, znaliśmy się dwa dni. DWA DNI. A ja już chciałam się z nim kochać…
 Kiedy już uporałam się z jego paskiem znowu usłyszałam ten szmer. Ale wtedy Logan zaczął rozpinać moje spodnie i przestało się liczyć cokolwiek... Było mi tak dobrze… To jak on mnie dotykał, jak całował, jego delikatność sprawiała, że się rozpływałam...
 Znowu ten szmer. I wtedy usłyszałam głos mamy.
-MAGDA?!?!
_______________________________________________________________
Ale ja jestem wredna... och do tego teraz do środy musicie czekać <3 +podczas wczorajszego twitcama i tego jak pisałam ten rozdział to stwierdziłam że jestem.... zboczona o.O Kurde naprawdę bym chciała leżeć z Loganem... na łóżku... nie koniecznie ubrana >.< no cóż: może kiedyś. Dobra zostawcie komentarze  

sobota, 27 października 2012

Rozdział 7


Dopiłam do końca kawę, wzięłam laptopa i postanowiłam poszukać czegoś co mogłabym zrobić na kolacje. Wszystkie potrawy które wymyślałam były za skomplikowane. Lubię gotować, tylko rzadko to robię z powodu braku czasu. W końcu znalazłam idealny przepis. Penne z łosiem. Spisałam składniki, założyłam kurtkę… kurcze zapomniałabym o Nikole.
-Nikole, idę do sklepu chcesz coś? – krzyknęłam z przedpokoju
-Nie. Albo tak. Kup mi ciasteczka z czekoladą. – sądząc po jej głosie dopiero się obudziła.
-Ok. Niedługo wrócę – odpowiedziałam jej i poszłam do sklepu. Po drodze zadzwoniłam do Karolci.
                   ~perspektywa Karolci
Na dworze było wyjątkowo zimno. Już byłam pod swoim domem, kiedy zadzwonił telefon. Magda.
-Co Ci się przypomniało? – zapytałam nie mówiąc nawet „halo”
-Robisz coś dziś wieczorem?
-Nie wiem jeszcze, ale no myślałam że do Ciebie przyjdę.
-A co byś powiedziała gdybym Cię tak ładnie poprosiła żebyś się Nikole zajęła?
-A dlaczego? Przecież to ty… Czekaj, Logan?
-Tak.
-No dobra zajmę się nią zajmę, ale będziesz musiała mi to wynagrodzić.
-Na pewno. I Dziękuję, kochana jesteś.
-Powiedz coś czego nie wiem. – roześmiałyśmy się obie i zaraz rozłączyłyśmy.
Jak się spodziewałam w domu rodzice powitają mnie bardzo ciepło.
-Gdzie byłaś całą noc? – nie zdążyłam nawet drzwi zamknąć za sobą, a przede mną stał tata.
-U  Magdy. Jak zawsze z resztą jak nie nocuje w domu. – ostatnio coraz częściej zastanawiałam się nad przeprowadzką. Rodzice cały czas się czepiali o coś. A to mam za krótką bluzkę, a to za duży dekolt. W końcu miałam 18 lat. Mogłam robić co chce i co uważam za słuszne. Nie musiałam ich słuchać.
-Masz karę. 2 tygodnie aresztu domowego i oddaj telefon. – oświadczył, po chwili.
-Nie. Jestem pełnoletnia nie macie już prawa. Żadnego. – zdenerwowałam się.
-Dopóki mieszkasz w naszym domu, mamy prawo. – zadzwonił mój telefon. Nie znałam numeru.
-Halo! – warknęłam do słuchawki i poszłam na góre. Rodzice coś krzyczeli za mną ale miałam ich gdzieś. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
-Karola? Stało się coś?
-Carlos?! Yhm… nie. Nie. Mała sprzeczka z rodzicami.
-Mała? Masz jakiś dziwny głos… - zdałam sobie sprawę że się rozpłakałam. –Na pewno? Może się spotkamy?
-Obiecałam Magdzie, że się zajmę Nikole dziś.
-To możemy się oboje nią zająć. Przyjadę po Ciebie zaraz, pojedziemy gdzieś na obiad, a potem po młodą.
-Ok. To umówmy się w parku tam jest taka mała restauracja…
-Ok. I już nie płacz… - zanim zdążyłam coś powiedzieć rozłączył się.
Przebrałam się w coś cieplejszego. Wrzuciłam do torby telefon i wyszłam. Rodzice byli w ogródku, więc nawet nie zauważyli. Po 3 minutach byłam już w parku. Usiadłam na ławce. Po ścieżkach spacerowało dużo ludzi. Ale jedna rodzina rzuciła mi się w oczy-rodzice z dzieckiem. Dziewczynka rzucała w nich liśćmi, biegała, śmiała się. Im dłużej na nich patrzyłam tym bardziej było mi smutno. Ja nigdy nie mogłam się tak bawić. Musiałam iść wyprostowana przed rodzicami i najlepiej się nie odzywać… Nagle ktoś mi zakrył oczy. Byłam przekonana że to Carlos.
-Cześć. – to nie był Carlos. Usiadł koła mnie i dał buziaka w policzek. – Dawno się nie widzieliśmy… - nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. To Krzysiek. Mój były chłopak.
Nie widzieliśmy ponad rok. Rozstaliśmy się po tym jak na jego urodzinach się kochaliśmy. Ja nie chciałam ale on nalegał. Mówił że to jego urodziny że to taki prezent będzie.
-Heej – moja entuzjazm powalał… a on się przysuwał coraz bliżej.
-Co tam u Ciebie? Opowiadaj.
-Yhm… nic takiego – nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
-Wiesz…- jedną rękę złapał mnie z rękę a drugą położył na kolanie. – Myślałem ostatnio o moich urodzinach, o twoim prezencie, i tak rozmyślałem że może spróbujemy znowu być razem? – i wtedy zauważyłam Carlosa, jego wyraz twarzy był taki jak by ktoś wbił mu nóż w plecy. Wiedziałam że wszystko słyszał. Szybko wyrwałam się Krzyśkowi i pobiegłam w jego stronę.
Złapałam go za ramię.
-Carlos… - miał łzy w oczach
-Zostaw mnie… Myślałem, że wczoraj… że nasz pocałunek coś znaczy, ale widzę że się myliłem i to bardzo… - krzyczał, ale nie dziwiłam mu się. Wiedziałam jak to musiało wyglądać…
-Nie mów tak. On –wskazałam na ławkę, na której siedziałam przed chwilą – dla mnie nic nie znaczy!
-Kochanie… - Krzysiek złapał mnie za biodra.
-Kochanie? – powtórzył Carlos – to według Ciebie „NIC”?
-Carlos naprawdę, uwierz mi… A ty zostaw mnie. – zrzuciłam jego ręce- Zmusiłeś mnie do seksu. A teraz myślisz że co? Że wrócę do Ciebie po tym wszystkim?! Po tym jak całowałeś moją najlepszą przyjaciółkę, jak mnie wykorzystywałeś?! Chyba Cie pojebało… - krzyczałam, bałam się mogę przez tego dupka stracić Carlosa.– Zostaw mnie w spokoju…
Po chwili.
-Karolcia… - usłyszałam głos Carlosa – już dobrze… - poczułam jego ciepło – ja… ja przepraszam, nie wiedziałem że on Cię…
-Zgwałcił - nie mogło przejść mu to przez gardło więc dokończyłam za niego.
-Tak… Chodź usiądziemy – poszliśmy w stronę ławki – Ja nie wiem co mam powiedzieć… zwykłe przepraszam nie wystarczy.
-Przytul mnie… - wyszeptałam, a Carlos od razu nie objął i przysuną do siebie.
Siedzieliśmy tak ze 20 minut. W ciszy. Tylko przytulając się. Niestety ale cisze przerwał mój telefon. On zawsze dzwonił wtedy kiedy nie trzeba. To mama.
-Nie odbierzesz? – zapytał Carlito patrząc na wyświetlacz.
-Nie mam ochoty – telefon nadal dzwonić – znowu potem będą się czegoś czepiać.
-No właśnie może, jak im powiesz że jesteś ze mną w parku i że Cię odwiozę albo że wrócisz późno.
-Zaczną wypytywać kim jesteś. Czy jesteśmy parą.
-No to powiesz że twoim chłopakiem i żeby się nie martwili – uśmiechną się…
-Chłopakiem? – powtórzyłam z niedowierzaniem, telefon zadzwonił po raz drugi. Carlos znowu się uśmiechnął. Przytulił mnie do siebie mocniej, a ja odebrałam
-Mama?
__________________________________________________________
Obiecałam, że będzie i jest. Mam pomysł już też na Magdę i Logana, więc się nie martwcie. Muszę przyznać że jak to pisałam to mi się łezka zakręciła <3 Następny jutro albo w środę wieczorem. Czekam na komentarze :) 

piątek, 26 października 2012

Rozdział 6


                   ~perspektywa Magdy
Gdy rano się obudziłam byłam wypoczęta i szczęśliwa jak nigdy. Jedyną rzeczą jaka nie dawała mi spokoju to mój sen, a może i nie sen… Do pokoju weszła Karolcia.
-Wstałaś, jak dobrze to teraz opowiadaj jak był wczoraj? – od razu zaczęła się wypytywać.
-Gdzie? – nie za bardzo jeszcze ogarniałam świat.
-No na randce. Z Loganem. Z Hendersonem.
Czyli już wszystko jasne. To nie był sen. Naprawdę byłam z Loganem na randce. Naprawdę oglądaliśmy Titanica, rozmawialiśmy i… i się całowaliśmy. Trudno mi było w to wierzyć.
-Eeej… długo mam czekać jeszcze? – Karolcia zaczęła machać mi ręką przed oczami.
Opowiedziałam jej o wszystkim. Wyglądała jak by miała się rozpłakać. Patrzyła na mnie dłuższą chwilę po czym dodała:
-To takie niesamowite. Tak się namęczył. Tyle rzeczy przygotował. I WSZYSTKO DLA CIEBIE.  Potem jeszcze nie miał serca Cię budzić i przyniósł aż tu… - złączyła ręce, podniosła je trochę, a potem upuściła wzdychając i zadowoleniem.
-Jak to? Przyniósł mnie tu?
- No tak, usnęłaś w samochodzie jak wracaliście, więc wziął Cię na ręce i przyniósł tu, położył na łóżku, przykrył i dał buziaczka w policzek.
-Naprawdę?
Karolcia tylko uśmiechnęła i pokiwała twierdząco głową. Zaczęłam rozmyślać. I jedyny wniosek jaki mi się nasuwał to to, że było to najlepsze urodziny jakie kiedykolwiek miałam. Po jakiś 40 minutach stwierdziłam, że najwyższy czas zwlec się z łóżka i ogarnąć. Poszłam do łazienki. Na pralce stał proszek do prania. Zastanawiam się co on tam robi, jestem pewna że go chowałam jak robiła pranie w Czwartek. Hm… no nie ważne, przy okazji zapytam Karoli. Umyłam się. Zaplotłam kłosa i zaczęłam się malować. Stwierdzam, że osoba która stworzyła podkład i tusz powinna dostać Nobla. Bez tego wyglądałabym jak jakiś potwór. Jak już ogarnęłam moją twarz poszłam się ubrać. Postawiłam na jasne jeansy i koszulę w czerwono-granatową kartę, i do tego granatowe vansy. Poszłam zjeść śniadanie. W lodówce prawie nic nie było, więc wypiłam tylko kawę. Nagle odezwał się mój telefon. Nie znam numeru. Hm… Ciekawe kto to?
                   Dzień dobry, jak się spało? ~Logan
Jak tylko zobaczyłam ten podpis „~Logan” zaczęłam się uśmiechać. Logan. Logan. Logan. Nie mogłam o niczym innym myśleć. Miałam wrażenie że nadal śnie…
                   Dobrze, tylko szkoda że sama…
Po chwili dotarło do mnie co ja tak naprawdę napisałam. Nie. Nie. Nie. Napisałam szybko kolejnego sms’a.
                   Źle to zabrzmiało. Chodziło mi o to że… ‘kurcze tak naprawdę to chyba naprawdę mi o to chodziło’ Dobra, nie ważne, umówmy się że nie dostałeś tej wiadomości, ok? A Tobie jak się spało?
Wysłałam. Wzięłam łyk kawy.
-Wychodzę – krzyknęła Karolcia z przedpokoju. – Wrócę koło 15.
-Okeej… - dostałam kolejnego sms’a.
                   Hahah Ok. Mi się ogólnie nie spało. Jak wróciłem do domu to było koło 3, a o 6 musiałem wstać więc za bardzo się nie wyspałem. Ekhm… widzimy się dziś jakoś?
Nie wiem czemu ale zrobiło mi się głupio.
         M:      A nie wolisz się przespać jak taki zmęczony jesteś?
       L:    Zastanówmy się… mam 2 opcje, albo się z Tobą spotkać albo się przespać… Niee chyba jednak wybiorę pierwszą opcję. No chyba, że uda się połączyć opcje 1 z opcją 2 no to wtedy mógłbym się przespać.
       M:    Chciałbyś <3.
       L:    I to jak. To co? O 16 może być?
       M:    Tak, ale pod warunkiem że zostaniemy u mnie. Muszę jakoś się odwdzięczyć za tą wczorajszą randkę.
       L:    No dobrze. To i tak o 16 przyjadę.
Nie wierzyłam w to. Mam randkę z Loganem. Drugą randkę. Czy to możliwe że ja się w nim zakochałam? Nigdy nic takiego nie czułam. Nigdy nie czekałam tak na kolejnego sms’a. Nie dostawałam ciarek. Nigdy mi na nikim nie zależało tak jak… tak jak na nim…
__________________________________________________________
Wiem, że krótki trochę ale obiecuję że następny będzie już dużo dłuższy. Po za tym dziś jeszcze doła złapałam i tego rozdziału miało wogóle nie być więc możecie podziękować @oxkarolinaxo @ZRozmarzona i @AlexFromPoland za to że jest. Następny jutro wieczorkiem albo w niedzielę rano. 

piątek, 19 października 2012

Rozdział 5


                   ~perspektywa Karolci
-Twoja koszulka już wyschła. – oznajmiłam zdejmując ją z kaloryfera.
-Szkoda…
-Dlaczego? – uśmiechnęłam się niepewnie
Nic nie odpowiedział, zbliżył tylko swoją twarz do mojej i mnie… POCAŁOWAŁ?!
-Heej.. co robisz?
-Myślałem, że… z resztą nie ważne. Przepraszam
-Niee, tz. nie chciałam żeby tak to zabrzmiało. Tylko po prostu zaskoczyłeś mnie. Hm… pozytywnie…
-To dobrze, że nie jesteś zła… - usłyszeliśmy hałas – Co to było?
-Nie wiem, ale to z dołu.
-Chodź zobaczymy…
Zeszliśmy na dół. Najpierw zobaczyłam przewróconego kwiatka i rozrzuconą dookoła niego ziemię. Potem poduszki porozwalane po całym salonie i rozsypane chipsy na łóżku. A na końcu Kendalla z opaską na twarzy i uciekających przed nim Nikole z Jamesem. No tak. Niańki.
-Ej, ej – Nikole wpadła na mnie, a zaraz za nią James. – Co wy tu robiliście? Salon wygląda jak by jedno wielkie tornado przez niego przeszło.
-My tylko się bawiliśmy.. James i Kendall to świetne nianie.
-A wy co robiliście tyle czasu w łazience? Sami? – spytał James. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czułam, że się czerwienię.
-Nie to co myślisz – odpowiedział mu Carlos.
-Taa… uważaj bo Ci uwierzę. Mogłeś chociaż koszulkę na dobrą stronę założyć – wskazał palcem na Carlosa, który nie dość że założył ją tył na przód to jeszcze na lewą stronę.
-My. Nic. Nie…
-Auuuł – przerwał mu Kendall swoim krzykiem – Kto tu postawił ten stół?! – zdjął opaskę z twarzy.
Wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
-To nie jest śmieszne. Boli mnie.
-Ojoj nasz biedny Kendall – Carlos podszedł do niego i pogłaskał po głowie. Jaki on był cudowny. Awww…
-Dobra chłopaki, ogarnijmy tu trochę bo zaraz Magda i Logan wrócą, a założę się że nie będzie zadowolona widząc swój salon w takim stanie.
-No dobra – zgodzili się wszyscy.
Po jakiś 30 minutach w salonie było czysto jak nigdy jeszcze. James i Carlos poszli po pizze. Nikole usnęła, więc Kendall zaniósł ją do pokoju. A ja włączyłam telewizor. Zaczęłam oglądać jakiś serial brazylijski. Niestety długo nie miałam spokoju.
-Kochaliście się w tej łazience? – zapytał Kendall siadając obok mnie
-Oglądam film. –
-Oj no weź mi możesz powiedzieć. Jak ty nam nie powiesz to wyciągniemy to z Carlita.
-Co wam zależy na tym żeby to wiedzieć? Biografie piszecie czy co?
-Nie, nie denerwuj się tak. Po prostu Carlos mówił że jesteś, czekaj jak on to ujął… Wiem, słodka i inna od reszty, więc…
-Mówił tak?! – zdziwiłam się
-No, a to taki dziwne? No dobra to co tam rob… - dzwonek zadzwonił do drzwi.
-Pójdę otworzyć.
Poszłam do drzwi. Cieszyłam się, że nie musiałam dalej wysłuchiwać pytań Kendalla. Wiem że chciał dobrze. Że chciał wiedzieć, ale jakoś nie miałam ochoty rozmawiać o tym, szczególnie z nim.
-Ciii… - to Logan. Niósł Magde. – Gdzie mogę ją zanieść?
-Yyy… na górę do jej pokoju.
Poszłam za nim. Położył ją na łóżku, a potem przykrył i dał buziaka w policzek. Pomyślałam, że to takie słodkie. Potem zeszliśmy na dół. Logan powiedział że Magda usnęła jak wracali, a on nie miał serca jej budzić i dlatego ją przyniósł. Tak strasznie się cieszyłam, że jest ktoś kto się nią aż tak przejmuje.
-Gdzie Carlito i James? – zapytał Logan.
-A wiesz, że Carlos i …
-KENDALL! – rzuciłam w niego poduszką
-Ej… no ja nic nie… – spojrzałam na niego tak jak zawsze patrzyła na mnie mama kiedy próbowałam ją do czegoś przekonać a ona i tak mówiła „nie”. – Poszli po pizze.
Jak chłopcy wrócili z pizzą to zjedliśmy, i zaraz po tym pojechali do domu. Rano mieli jakiś ważny występ w radiu czy gdzieś i nie mogli się spóźnić. Ja poszłam się umyć i położyłam w salonie. Miałam u Magdy trochę swoich rzeczy, bo latem tu pomieszkiwałam i ich nie zabrałam jeszcze. Włączyłam film, ale nie mogłam się na nim skupić. Myślałam o tym co mi Kendall powiedział, o mojej i Carlosa rozmowie i o naszym pocałunku…

____________________________________________________________
 No i jest rozdział 5. A ja dziś znów do szkoły nie poszłam :P Jaka szkoda... moja edukacja ostatnio jest dość w kratkę ale co zrobić? Mam nadzieje że rozdział się podoba, i czekam na komentarze :]
Aaaa i chciałam powiedzieć że podczas pisania poprzedniego rozdziału, ani żadnego żaden chomik ani żadne inne zwierze nie ucierpiało. 

środa, 17 października 2012

Rozdział 4


~perspektywa Magdy
Gdy tylko wyszliśmy zaczęłam żałować, że nie założyłam czegoś grubszego. Na dworze było zimno i zbierało się na deszcz.
-O kurcze… - wyszeptałam gdy tylko zobaczyłam jego samochód. Fisker Karma biały. Przecież takie auto kosztuje majątek!
-Stało się coś? – zapytał Logan.                                               
-Nie, nie. Po prostu nigdy nie widziałam takiego auta na własne oczy. – Trochę głupio mi było to mówić, ale obiecałam sobie że niczego przed nim nie będę ukrywać.
Uśmiechną się. A potem otworzył mi drzwi od strony pasażera i zaprosił do środka. W środku samochód był tak samo zachwycający jak na zewnątrz. Cały wykończony jasną skórą. Pod nogami znalazłam pustą butelkę i parę papierów.
-Przepraszam Cię za to, mówiłem Kendallowi żeby to pozbierał – schylił się i zaczął je zbierać. Dotkną przypadkiem moje kolana. Zaczerwienił się, z resztą nie tylko on bo ja też. – Eyhm… przepraszam. Znowu.
-Za dużo przepraszasz. – uśmiechnęłam się. – Too… gdzie mnie zabierasz?
-To jest niespodzianka.
Jechaliśmy jakieś 40 minut. Słuchaliśmy radia. Śpiewaliśmy sobie, śmialiśmy się i rozmawialiśmy. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Była to skarpa na obrzeżach miasta. Przed nami był wielki biały ekran. Logan wysłał komuś sms’a. Po chwili na ekranie zaczął się film. Titanic.
-Skąd wiedziałeś że…
- Karolina mi powiedziała.
-Zabije ją… - zaczęliśmy się śmiać.
Czułam się niesamowicie. Mój ulubiony film z wymarzonym facetem do tego w takim miejscu. Czego chcieć więcej?
Pod koniec filmu, kiedy Rose wychodzi z tej szalupy żeby Jack nie został sam, Logan delikatnie położył swoją dłoń na mojej. Miałam wrażenie że moja ręka zaczyna się nadmiernie pocić. Potem nasze palce splotły się ze sobą. Obejrzeliśmy do końca film i zaczęliśmy znów rozmawiać.
-Naprawdę udusiłeś chomika?!
-No to przypadkiem, chciałem go przytulić. Ale widocznie za bardzo
-Hahaha… nie powinnam się śmiać, ale no jak można udusić chomika?!
Zaczął mi się przyglądać i delikatnie uśmiechać.
-Co? Mam coś na twrzy?
-Niee, niee tylko tak sobie myśle…
-O czym? – nie wiedziałam o co mu chodzi
I wtedy jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej. W końcu nasze usta się zetknęły. Poczułam jego język w swoich ustach. Złapał mnie za policzek. Jego ręką była taka miękka, taka ciepła… Ta chwila mogłaby trwać wiecznie… Nie wiem ile czasu minęło. Miałam wrażenie że i tak była za krótka…
-O tym czy dasz mi w twarz jak bym Cię pocałował… Ale jak widać nie – uśmiechnął się.
-Mogę Ci coś powiedzieć? – nie wierzyłam że chce to zrobić
-Tylko nie mów, że też zabiłaś chomika?!
-Niee. Nie. Chodzi o to że… jesteś pierwszą osobą, pierwszym chłopakiem… który wie o mnie tyle rzeczy, przy którym się tak otworzyłam… Z którym się całowałam – no i powiedziałam.
-Naprawdę?
-Przed tą randką obiecałam sobie, że nie ukryje przed tobą niczego. Że będę szczera...
-To zabawne…
-Co? Dlaczego?
-Bo ja zrobiłem dokładnie to samo… - widziałam że było mu tak samo głupio o tym mówić jak i mi. – Dobra. To skoro już rozmawiamy o krępujących rzeczach to wiedz, że specjalnie w tej kurtce co ci dałem zostawiłem telefon. Chciałem się z tobą spotkać. Znowu. I jak widać udało się.
-Ty… to wszystko zaplanowałeś?! To że odbiorę ten telefon. To że się zgodzę na randkę.
-Nie wiedziałem czy się zgodzisz. W każdym razie miałem taką nadzieję…
-Naprawdę aż tak Ci na tym zależało, żeby się ze mną spotkać?
-Gdyby mi nie zależało to bym tego wszystkiego nie zrobił. Po za tym jak Cię wtedy zobaczyłem, jak Nikole zaczęła mówić że masz urodziny, ale że ona tak Cię strasznie prosiła i się zgodziłaś. To od razu wiedziałem że musze coś zrobić żeby Cię bliżej poznać. No a to może i był trochę dziwny i głupi pomysł, ale jak widać skuteczny.
- Nie wiem co mam powiedzieć…
-Nie musisz nic mówić… możesz albo się zgodzić na następną randkę albo nie, i wtedy obiecuje że już mnie nie zobaczysz…
-NIE! CHCE SIĘ Z TOBĄ WIDYWAĆ… naprawdę chce…  - nie miałam pojęcia że powiedziałam to aż tak głośno. – Może wracajmy już do domu. Naprawdę lubię twoich kolegów ale oni jako niańki to może się źle skończyć jednak…
-Nie no najwyżej mały remont będziesz musiała zrobić – Uśmiechnął się, włączył samochód i odjechaliśmy w stronę domu. Po drodze poczułam się zmęczona. Usnęłam…
________________________________________________________
Mówiłam, że w piątek ale z powodu tego że jestem chora i nie byłam wczoraj w szkole miałam czas żeby napisać. W końcu opis randki... Mam nadzieje że się podoba :D 

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 3


Jak tylko się rozłączyłam Karolcia zasypała mnie pytaniami. Jak? Gdzie? Kiedy? O której? Co będziemy robić? W co ja się ubiorę? Właśnie, w co ja mam się ubrać.
-Logan będzie za 2 godziny. Mamy 2 godziny żeby zrobić z Ciebie bóstwo – powiedziała Karolcia ciągnąc mnie po schodach do pokoju – Najpierw trzeba wybrać w co się ubierzesz, potem makijaż, a włosy – spojrzała na mnie – ujdą…
-Eeej… odczep się od moich włosów – pogładziłam się po głowie.
-Czy ja dobrze słyszałam że coś Logan? – zapytała Nikole wychodząc z łazienki
-MAGDA IDZIE Z NIM NA RANDKĘ ZA 2 GODZINY – wydarła się Karola.
Całe osiedle ją musiało słyszeć. W sumie nie tylko ją bo jak Nikole się o tym dowiedziała zaczęła piszczeć i już obie ciągnęły mnie w stronę pokoju. Zanim się obejrzałam już siedziały w mojej szafie wyrzucając i narzekając na moje ubrania. No cóż nie ma co ukrywać. Rzadko chodzę na randki, dlatego nie mam 8 par szpilek, 20 sukienek i jeszcze nie wiadomo ile torebek. Wole po prostu jeansy, bluzę i vansy albo conversy. Nie zamierzałam się jakoś specjalnie ubierać. To znaczy no nie założę żadnych szpilek, a tym bardziej sukienki. Karolcia bardzo nad tym ubolewała. Ale skoro Logan i tak chciał się ze mną umówić to nie będę udawać kogoś kim nie jestem. Założyłam dopasowane rurki i sweterek w paski. Pozwoliłam się Karoli umalować. Zawsze wiedziała co zrobić żebym wyglądała hm… seksownie? Jeśli to w ogóle możliwe.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikole pobiegła otworzyć. Usłyszałam głosy. Nie jeden, nie dwa, tylko… 4 ? Zeszłyśmy razem na dół.
-Cześć – krzyknęli wszyscy na raz. Logan, Carlos, Kendall i James siedzieli w moim salonie. Nikole już ich obsypywała masą pytań. Widziałam jak Karola się uśmiecha do Carlita.
-Chyba się nie gniewasz że wszyscy jesteśmy? – Podszedł do mnie Logan, dał buzi w policzek i uśmiechną. - Ale pomyślałem że skoro my mamy wyjść, a ty powinnaś zajmować się Nikole to jakieś niańki się przydadzą? – wskazał na sofę, na której siedzieli pozostali członkowie BTR.
Nie wiedziałam co powiedzieć. On pomyślał o wszystkim.
                            ~perspektywa Karolci
Jak zeszłyśmy na dół zatkało mnie. Carlos. Siedział na sofie. Jak gdyby nigdy nic tak sobie siedział.
-Idziemy – podeszła do mnie Magda, dała całusa w policzek – Nie wiem o której wrócimy
-Spoczko, mała jak widzisz ma dobrą opiekę. – wskazałam na sofę – trzymam kciuki – dodałam szeptem i puściłam jej oczko.
Magda z Loganem wyszli. Nikole, Kendall i James byli strasznie pochłonięci grą na Wii, w której głównym celem było zestrzelenie jak największej ilość balonów. Wchodząc do kuchni nie zauważyłam Carlosa. Wpadłam na niego. Chłopak wylał na siebie sok.
-O boże… przepraszam. Nie chciałam. Ofiara ze mnie… - schyliłam się w tym samym momencie co on. Nasze dłonie się dotknęły.
-Nic się nie stało, powinienem bardziej uważać… - nasze ręce cały czas się dotykały. Czułam jego ciepło. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Nagle podniósł delikatnie rękę, a potem szklankę – ekhm… Przepraszam…
-Nie przepraszaj. – nie wiedziałam czy przeprasza za to, że upuścił szklankę czy za to że mnie dotkną. - Chodź na górę. Spróbuje Ci to sprać.
Poszliśmy do łazienki na górę. Zdjął koszulkę, zobaczyłam jego klatę. Musiałam się pilnować żeby się ślinić nie zacząć. Jego ciemna karnacja, dobrze zbudowana klata sprawiało, nie mogłam się na niczym skupić. Zaprałam mu tą koszulkę a potem zaczęliśmy rozmawiać. O wszystkim. O tym jak został sławny, co lubi w tym co robi, czego nie. O mnie. O moim życiu. O tym jaki kolor podkładu najlepiej pasuje do mojej cery. Dosłownie o wszystkim. A on nadal siedział bez koszulki...
____________________________________________________________
Mówiłam że dodam i dodałam :D Wieem straszna jestem. Myśleliście  że tu już będzie opis randki Magdy i Logana a tu nic... heuhehuehue w następny już będzie. SŁOWO. Ale musicie poczekać do piątku bo ten tydzień mam zawalony cały -.- 

sobota, 13 października 2012

Rozdział 2


Po 5 minutach przyszła. Stałyśmy jakieś 10 metrów od stołu przy którym siedzieli chłopcy. Było strasznie zimno. Nikole nie mogła ustać w miejscu. Cały czas się kiwała, bujała, przeskakiwała z nogi na nogę. Kiedy przed nami została już tylko jedna osoba mała mało co się nie posikała ze szczęścia. Jak tylko dziewczyny będące przed nami odeszły ona podbiegła do tego stolika. Ja z Karolcią poszłyśmy zaraz za nią, ale zdecydowanie wolniej.
-Nie mogę uwierzyć że naprawdę na WAS patrzę, że tu jesteście, że mogę was dotknąć, że, że … - urwała, spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Coś wykombinowała. – To jest Magda, a to jej przyjaciółka Karolina. Magda ma dziś urodziny, wiecie? Osiemnaste. Ale ja tak strasznie ją prosiłam żebyśmy tu przyszły, że się zgodziła w końcu. Strasznie ma dobre serducho no nie?
-Taaak… - odpowiedział, jak już się zdążyłam zorientować, Logan.
Był najprzystojniejszy z nich wszystkich. Chociaż każdy miał w sobie coś co sprawiało że są naprawdę seksowni. Przeszły mnie ciarki. Chłopak chyba to zauważył.
-Zimno Ci? – zaczął zdejmować kurtkę
-Nie, nie, siadaj… - byłam pewna że się zaczerwieniłam.
-To nic takiego, i tak mi jest gorąco. – zarzucił mi ją na plecy. Był tak blisko, że czułam jego boski zapach…
-Na pewno?
-Tak, po za tym ty i tak lepiej w niej wyglądasz. – uśmiechną się.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Nogi mi się ugięły. Nikole rozmawiała z Kendallem i Jamesem, a Karolcia z Carlosem. Z tłumu ktoś zaczął krzyczeć że ile oni też czekają. A ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. CZY ON MNIE PODRYWAŁ?!
Nawet nie wiem kiedy i jak znalazłyśmy się na przystanku. Dziewczyny o czymś rozmawiały, ale ja nie za bardzo wiedziałam o czym. Nie mogłam się skupić. Cały czas miałam w głowie to zdanie „ty i tak lepiej w niej wyglądasz”. A może ja tylko sobie coś wymyśliłam? Może powiedział tak bo wypadało? Zaraz… przecież ja CAŁY CZAS MAM JEGO KURTKE.
-Dziewczyny! – nawet nie wiem czemu ale krzyknęłam – Ja mam na sobie cały czas kurtkę Logana. Muszę mu ją oddać.
-Ale oni już pojechali – powiedziała Nikole
-Skąd wiesz? – zapytała Karolcia
- Bo tak ich samochody jadą – wskazała na 3 duże terenowe auta jadące teraz na wprost nas.
-Kurwa no nie… - szepnęłam po nosem.
Wróciłyśmy do domu. Nikole poszła się umyć, a ja z Karolcią zaczęłyśmy rozmawiać.
- Nie wiedziałam że sławni ludzie mogą być tacy.. – zaczęła Karolcia
-Seksowni?
-Chodziło mi raczej mili i ludzcy, ale to też… Kurcze ten Carlos miał coś w sobie… Intrygował mnie…
-Widziałam… byłaś wpatrzona w niego jak w obrazek – pokazałam jej język potem ona mi i zaczęłyśmy się śmiać.
Zaczęło coś dzwonić.
-To twój? – zapytała Karolcia
-Niee… twój też nie?
-Nieee… może Nikoli?
-On nie ma telefonu… Tz. no jest w naprawie bo go zalała czymś. Czekaj – podeszłam do kurtki Logana – To tu. – Z kieszeni wyjęłam nowego iPhona. Wyświetliło się że dzwoni Carlos…
-No odbierz! – krzyknęła na mnie Karolcia.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Odebrać czy nie odebrać? No dobra odbiorę…
-Słucham? – przyłożyłam telefon do ucha. I usłyszałam ten głos… piękny, seksowny lekko zachrypnięty.
-Magda, prawda? – to był Logan. Zdołałam wydobyć z siebie tylko ciche „yhym…” – Szczerze mówiąc to miałem nadzieje że właśnie ty masz mój telefon… Jak bym go zgubił to była by…
-Tragedia – dokończyłam za niego. Oboje się zaśmialiśmy. – Zakładam że chciałbyś go odzyskać? – jakoś się rozluźniłam. Karolcia wpatrywała się we mnie jedząc ciastko po ciastku. Przerażała mnie.
-No chciałbym… A może skoro i tak już mamy się spotkać to… poszlibyśmy na jakąś kolacje, albo do kina… - zatkało mnie. Znowu. CZY ON MNIE ZAPRASZAŁ NA RANDKĘ?!
-Czy… ty… mnie zapraszasz na … randkę?!
-Jeśli tylko chcesz…
-Ekhm… no dobrze, a o której?
-To przyjadę po Ciebie za jakieś 2 godziny bo teraz dopiero ze studia wyszedłem. Pojadę do domu wezmę prysznic i przyjadę.
-No dobrze. Czekam…
-Do zobaczenia.
_____________________________________________________________

Jestem w szoku! Wczoraj założyłam bloga, a dziś już 4 komentarze i wszystkim się podoba <3 cudownie.. Jako że teraz chora jestem jutro pewnie dodam kolejny rozdział pod wieczór. I zapraszam na nową zakładkę "Nicki" - możecie tam zostawić nick na twittera żebym wiedziała kogo informować o następnych rozdziałach :D

piątek, 12 października 2012

Rozdział 1


No i jest. W końcu nadszedł listopad. Dla niektórych czas jesiennej depresji, dla mnie miesiąc w którym w końcu zostanę pełnoletnia. Nie tylko ja, ale i jedna z moich najlepszych przyjaciółek - Karolcia. Tak długo czekałyśmy na ten dzień. Nareszcie będziemy mogły same załatwiać swoje sprawy, same wyjeżdżać, robić same te rzeczy do których zawsze potrzebowałyśmy jednego z rodzica. I co może nie najważniejsze ale na pewno przydane – będziemy mogły legalnie kupić alkohol. W związku z tym że moi rodzice lecą dziś do Polski na kilka dni będziemy miały wolne mieszkanie. Każdy się domyśla co chciałyśmy zaplanować? Niestety. W życiu nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli. To, że rodzice wyjeżdżają nie oznacza że będę mogła zrobić melanż. Rodzice obiecali cioci że zajmę się jej 7-letnią córką. Nie żebym nie lubiła dzieci czy coś. No ale kurde, no 18 urodziny ma się raz… Wolałabym je świętować z przyjaciółmi, niż z Nikole z którą i tak cały wieczór będziemy oglądać odcinki Big Time Rush. Mała ich po prostu ubóstwia.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefony. To Karolcia.
-Cześć, słuchaj Magda… naprawdę nie dasz radę jakoś tego tak ogarnąć żebyśmy mogły ten melanż zrobić? – zapytała Karolcia. Wiedziałam jak bardzo jej zależy na tej imprezce. Jej rodzice byli bardzo surowi i nigdy nie miała takich prawdziwych urodzin.
-Nawet jak bym chciała to nie mam jak… Nikole zostaje pod moją opieką dopóki ciocia nie wróci.
-No, a rodzice?
-No… Oni z ciocią wracają, to znaczy w tym samym czasie
- Kurde no szkoda trochę no ale dobra. Co zrobić… - słyszałam w jej głosie zawód. No ale co ja mogłam zrobić, przecież nie zadzwonię do cioci i nie powiem żeby  przyjechała po małą bo chce melanż zrobić… - Pogadamy jutro.  Paa..
Rozłączyłam się. Zbliżała się 18.00. Nikole oglądała BTR. Poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia, kiedy usłyszałam pisk. Nie zdążyłam nawet wejść do pokoju. Kiedy mała wpadła na mnie i zaczęła przytulać powtarzając w kółko coś czego w ogóle nie rozumiałam.
-Ej… czekaj… powoli… co się stało?
-Bo ja oglądałam teraz Big Time Rush na Nicku. No i powiedzieli że będą podpisywać płyty w sobotę w centrum. No a ja bym tak strasznie chciała iść… mam ich płytę jak bym jeszcze ich podpis miała…
ŚWIETNIE. No i jak ja mogłam jej odmówić. No jak?! Tak jej na tym zależało. Moje urodziny i tak już nie będą takie jak planowałam. Więc w sumie…
-No dobrze… pójdziemy. A o której?
-Yym… poczekaj – pobiegła do pokoju, po jakiś 30 sekundach wróciła, wbiegając i wpadając na stół
-Uważaj…
-Już, już, ała nic mi nie jest. Bo ja sobie zapisałam – uśmiechnęła się. Kurcze naprawdę jej na tym zależeć musiało… - od godziny 15.30 do 18.00 będą tam.. Ale to mogłybyśmy iść wcześniej, bo tam  pewnie strasznie dużo osób będzie i…
-Dobra już, powiedziałam że pójdziemy to pójdziemy. A teraz wcinaj tą kanapkę.
        W sobotę rano obudził mnie jakiś straszy hałas dochodzący z kuchni. Wstałam, założyłam kapcie i poszłam zobaczyć co się stało. To Nikole.
-Ja nie chciałam Cię obudzić, i, i nic się nie stało. IDŹ DO ŁÓŻKA. TERAZ. SZYBKO. – nie zdążyłam zaprotestować jak już mnie wypchnęła z kuchni. W sumie to skoro żyła, krwi nie widziałam to widocznie coś jej upadło tylko. Wróciłam do łóżka jak mi kazała.
Po jakiś 15 minutach mała weszła do pokoju. Przyszykowała dla mnie śniadanie. Tosty z serem i ananasem, sok pomarańczowy, kwiatek w szklaneczce z wodą, a na deser babeczka z napisem „18!”. Nie spodziewałam się tego. Może te urodziny nie będą takie złe?
Zjadłam, swoją drogą było pyszne, potem ubrałam się i umyłam. Nikole siedziała na łóżku i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Co? Źle jakoś wyglądam?
-Nie no nie.. To znaczy no wiesz Logan, Carlos i Kendall są wolni… Ja jestem za młoda ale ty…
-Heej, heej, heej coś ty znów wymyśliła?
-No nic tak tylko pomyślałam że jak byś tak na przykład się umalowała, i założyła coś hm… bardziej ładnego od rozciągniętej bluzy to było by lepiej… - uśmiechnęła się
-Aha… skarbie słuchaj chyba się mocno w główkę uderzyłaś, bo takie głupoty opowiadasz. – dałam jej buzi w czoło – no a teraz choć jak chcesz być wcześniej.
         Do centrum jechałyśmy 40 minut. Było tam mnóstwo ludzi. Nie tylko dzieci jak się spodziewałam, ale i nastolatkowie, nawet dziewczyny koło 25 lat. Hm… może naprawdę jakąś fajną muzykę mają. Sprawdziłam szybko w Internecie. Kurcze.. Byli ZAJEBIŚCI.
Nikole zaprowadziła mnie pod Empik, gdzie już były tłumy. Wszyscy wbiegli do środka, pchając się i nie patrząc pod nagi. My chwilę zaczekałyśmy. I stanęłyśmy trochę dalej. Bez sensu się pchać. Kolejka szła bardzo powoli. Zadzwonił mój telefon. To Karolcia.
-Hej, skarbie. Ty wiesz co się w centrum dzieje?!
-Wyobraź sobie, że wiem. – zatkało ją chyba
-Jak to? Gdzie ty jesteś?
-Z Nikole w Empiku. Big Time Rush płyty podpisują a jej bardzo na tym zależy i…
-Dobra, idę do Ciebie – rozłączyła się 
_________________________________________________________________
Proszę komentujcie czy wam się podoba czy nie. To opowiadanie jest akurat na podstawie snu. Trochę go pozmieniam, zmodyfikuje i mam nadzieje że się db podobać :D