sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 13


Siedziałam tak, przy tym oknie, zastanawiając się co powinnam teraz zrobić. Wiedziałam jedno: na pewno nie będę dalej mieszkać z rodzicami. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że to przez nich zawsze miałam mało przyjaciół. Nie pozwalali mi się spotykać z chłopakami, chodzić do kina w weekendy, zawsze komuś obiecywali, że a to zajmę się ich córką, a to odbiorę z pralni coś… i tak w kółko.
Ale gdzie ja się mam wyprowadzić? Nie stać mnie żeby coś wynająć samej. U Karoli… w sumie mogłabym gdyby się zgodzili jej rodzice i ona ale, no nie wiem głupio tak wejść w ich życie… Ostatnią osobą jaka mi przyszła do głowy był Logan… Ale przecież ja nawet nie wiem czy on mnie kocha…
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, kątem oka zobaczyłam że rodzice siedzą jeszcze w pokoju, otworzyłam drzwi i zobaczyłam Karolcie, ale nie była sama… Za nią stał Carlos i…
- Logan? – wydusiłam z siebie, i poczułam jak mi łzy napływają do oczu. Nie wiedziałam czy to były łzy szczęścia, czy smutku… - Wejdźcie…
Zaprowadziłam ich do siebie do pokoju. Cała trójka usiadła na łóżku, a z moich ust same zaczęły wypływać słowa. Zaczęłam ich przepraszać, opowiadać jak było naprawdę, że nic nie pamiętam, że rodzice mnie okłamywali mówiąc że Logan mnie zgwałcił, że mnie nie odwiedzali bo podobno sami nie chcieli… Kiedy ich zaczęłam ich przepraszać po raz trzeci, Logan wstał, podszedł do mnie, nachylił się ( byłam od niego o głowę niższa… a jeszcze do tego zawsze jak mi było smutno się garbiłam ) i delikatnie pocałował…
- Powinno mi być przykro – chyba zauważył moje zmieszanie i to że nie zrozumiałam o co mu chodzi bo szybko dodał – naprawdę myślałaś że przestanę Cię kochać bo twoi rodzice mnie nie lubią? – i przytulił mnie mocno do siebie…
- No to skoro już wszyscy są szczęśliwi to może pójdziemy coś zjeść? – odezwał się Carlito, przytulając Karolę do siebie.
- Jesteście razem? – zapytałam. Spojrzeli sobie w oczy, a potem się uśmiechnęli oboje.
-  Tak.  – odpowiedzieli prawie równocześnie.
- Chciałam Ci powiedzieć, ale potem ten wypadek, to wszystko…
- Nie przejmuj się… Ehm… Karola, wiem że tak głupio o to pytać teraz, ale mogłabym u Ciebie przenocować dziś, jutro, pojutrze…
- Pewnie. – znowu się uśmiechnęła do mnie
- A rodzice? Nie będą mieli nic przeciwko…
- Odkąd jestem z Carlosem, jakby to powiedzieć… zmienili się – a po chwili dodała – na dobre…
- Twoi rodzice?!
- No, sama jestem w szoku.
Wzięłam plecak i spakowałam najważniejsze rzeczy. Potem zeszliśmy na dół, w salonie siedział tylko tata. Podeszłam do niego i oświadczyłam:
- Przez kilka dni będę mieszkać u Karoli – i odwróciłam się, chciałam odejść ale poczułam jego rękę na ramieniu.
- Madzia… przepraszam…
- Trochę za późno na to… - i wyszłam.
Pojechaliśmy do Karolci do domu. Po drodze kupiliśmy pizze. Karoli rodziców nie było.
- Znowu gdzieś poszli. – oświadczyła czytając karteczkę, która leżała w kuchni.
- Eh… szkoda że oni tu są… - powiedział Carlos, patrząc na mnie i Logana – przecież nie będziemy się kochać jak oni będą w pokoju obok… Chyba że, Karolcia, co?
- Oh… biedny, nie wyżyty Carlito… - Logan poklepał go po plecach, a mnie trzymał cały czas za rękę…
- Debile – podsumowałyśmy z Karolcią, a potem znów zaczęliśmy się śmiać wszyscy.
Odkąd wyszłam ze szpitala nawet nie myślałam o tym że znów może być tak jak teraz. Mam chłopaka, przyjaciółkę i nareszcie nie muszę się martwić o to co powiedzą rodzice… Po 2 w nocy Carlos i Karola usnęli wtuleni w siebie oglądając film. A y wyszliśmy na taras. Logan usiadł na jednym z krzeseł. Chciałam usiąść obok ale pociągnął mnie tak, że wylądowałam na jego kolanach.
- Tęskniłem za tobą… - zaczęłam mieć gęsią skórkę na rękach, ale Logan przytulił mnie mocnej do siebie, a ja spojrzałam mu w oczy – Kocham Cię! – uśmiechnęłam się do niego, a potem znów zebrało się kilka łez w moich oczach... – Dlaczego…
- Pierwszy raz mi to powiedziałeś wprost – pocałowaliśmy się – Ja też Cię kocham. Bardzo.
Patrzyliśmy przez chwilę sobie w oczy, a potem zaczęliśmy się namiętnie całować. Tak mi tego brakowało… Wszystko czym się martwiłam przy Loganie po prostu stawało się nie ważne. Liczył się tylko on. My. Razem.
- yhm… ym… - Logan przestał mnie całować – właściwie to dlaczego zapytałaś Karoli czy możesz u niej się zatrzymać, a nie mnie? Byśmy mogli wtedy więcej… czasu spędzać… razem – uśmiechnął się tak że na jego policzku pojawił się dołeczek, tak jak lubiłam najbardziej.
________________________________________________________________
Przepraszam Was bardzo że tak długo nie dodałam nic, ale mam teraz tyle nauki że siedzę od rana do wieczora i kuje >.< Nie obiecuje też że szybko dodam następny, ale mam nadzieje że i tak będziecie dalej czytać moje wypociny <3
i zapraszam też na mojego drugiego bloga 
http://my-second--life.blogspot.com/
Liczę na komentarze :3

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 12


-Maadziaa! – podszedł do mnie – Jak dobrze że nic Ci nie jest…
-Zostaw mnie! – odepchnęłam go. – Jak śmiesz w ogóle przychodzić tu po tym co mi zrobiłeś?!
-Ej… co ty mówisz? Co ja Ci zrobiłem?!
-Jeszcze udajesz, że nie wiesz? Żałosny jesteś. Najpierw mnie wykorzystujesz a potem co? – miałam łzy w oczach.
-Magda! – złapał mnie za ręce – co ty mówisz? Ja cię nie wykorzystałem. Jak możesz w ogóle tak myśleć?! – spojrzałam w jego oczy i… one nie mogły kłamać…
-Rodzice… oni…
-I wszystko jasne… - widziałam że się zdenerwował… - Oni zrobią wszystko żebyśmy nie byli razem…
-Nie mów tak. Oni po prostu chcą mojego dobra… Po za tym ty ich nie poznałeś nawet…
-Niestety miałem okazje poznać… - puścił moje ręce
-Co? Kiedy?
-Nie pamiętasz?
-Nie. – głupio mi się zrobiło – nie pamiętam tego co się stało i tego co się działo wcześniej… dlaczego w ogóle wybiegłam… ale rodzice mi już wytłumaczyli wszystko…
-I powiedzieli Ci że Cię zgwałciłem ?!
-No tak… ale oni…
-Co oni? Oni traktują Cię jak swoją własność.
-Co? O czym ty mówisz?
-O… zresztą nie ważne… Cieszę się że nic Ci nie jest – zbliżył się do mnie, i chciał pocałować ale ja się odsunęłam…
-Yhm… Nie, czekaj wyjaśnij mi to. Proszę.
Opowiedział mi wszystko. Jak się poznaliśmy, o naszej pierwszej randce, o następnej, o tym co się działo w salonie na kanapie, o tym jak rodzice nas przyłapali, a tym jak był w szpitalu i dał mi tą bransoletkę z Batmanem, o tym  że mama zadzwoniła z mojego telefonu do niego i powiedziała że Logan ma do mnie więcej nie dzwonić i że ja dla niego nie istnieje…
-Ja… muszę… muszę sobie to przemyśleć wszystko. Logan i ja nie chce żebyś wiązał ze mną jakieś nadzieje na razie… Ekh… zostańmy przyjaciółmi… no a potem...
-Przyj-ciółmi? – wykrztusił  wyraźnie zdziwiony i trochę zły.
-Tak. Ja przepraszam ale nie wiem czy…
-Dobra, nie tłumacz się. Ekhm… muszę już iść… Cześć.
Odwrócił się i poszedł w stronę swojego samochodu. Czułam się dziwnie. Jakbym właśnie straciła coś na czym mi naprawdę zależało. Coś o czym zawsze marzyłam. Poszłam się położyć.
Koło 19 wrócili rodzice. Kupili kurczaka na kolacje. Zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Wiedziałam, że muszę z nimi porozmawiać. Powiedzieć, że Logan tu był i co mi powiedział. Ale zanim zebrałam się na odwagę zadzwonił telefon. Chwila… przecież… to był mój dzwonek. Ale rodzice powiedzieli, że przecież telefon zgubiłam… Wstałam od stołu i poszłam za dzwonkiem. Tata chciał mnie zatrzymać, ale go nie słuchałam. Dźwięk dochodził z torebki mamy. Otworzyłam ją i zobaczyłam swój telefon. SWOJEGO BIAŁEGO SAMSUNGA GALAXY S II.
-Mamo… mówiłaś przecież że go zgubiłam…
-Madziaa… yyy… bo ja kupiłam Ci nowego.
-I dlatego był by ten sam dzwonek, tapeta i hasło żeby odblokować co miał stary. – odblokowałam go i weszłam w wiadomości. Była tam mnóstwo sms’ów od Karoli. I od Logana. Przeczytałam wszystko. ON MIAŁ RACJE. Napłynęły mi łzy do oczu… - Jak wy mogliście?
-Córeczko, ale o co ci chodzi?
-LOGAN MNIE NIE ZGWAŁCIŁ. OKŁAMALIŚCIE MNIE. ON MIAŁ RACJĘ. – zaczęłam płakać…
-Magda, to nie tak. My tylko chcieliśmy Cię chronić przed tym chłopakiem…
-Jemu zależy tylko na tym żeby Cię przelecieć, wierz mi..
-Nie… jak by mu tylko na tym zależało to by nie przyszedł dziś. Nie przyszedł by do szpitala… Zostawcie mnie.
Pobiegłam do swojego pokoju. Włączyłam telewizor. To co zobaczyłam mnie zszokowało. Na ekranie był Logan z jakąś dziewczyną… przytulał ją do siebie… Najpierw pomyślałam że to tylko jakiś stary wywiad, ale potem skojarzyłam że ma tą samą koszulę co jak bym u mnie i że na górze w rogu jest napis LIVE. Na dodatek obok nich zauważyłam moją Karolcię z Carlosem… Kiedy tak na nich patrzyłam, kiedy wiedziałam już jak był przypomniały mi się szczegóły. Wszystkie, co zrobiłam na kolacje, że on przyniósł wino. Że to ja zaczęłam go całować… Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie reportera:
-Czyli mamy rozumieć, że Logan Henderson ma nową dziewczynę? - reporter puścił do nich oczko, a dziewczyna obok Logana zaczęła się do niego jeszcze bardziej przytulać
-Yhm… wiedziałem, że to pytanie padnie, nie, nie jesteśmy razem. – dziewczynie szczęka opadła – jak już wcześniej mówiłem innemu reporterowi w moim sercu jest już ktoś, i mimo że na razie nie chce się angażować i tak ją kocham i poczekam. – dziewczyna obok Logana odsunęła się od niego, a mi się zrobiło od razu lepiej, wiedziałam że mówi o mnie.
Najpierw napisałam do Karolci:
                   Jestem już w domu. Chciałabym pogadać. Mam nadzieje że to nie prawda że jesteśmy pokłócone. Przyjedź po gali. Proszę.
A potem napisałam do Logana:
                   Przepraszam. Rozmawiałam z rodzicami. Miałeś rację, że mnie okłamali. Mam nadzieje że nie jesteś zły. … i że tą osobą w Twoim sercu jestem Ja…
W telewizji puścili reklamy, usiadłam na parapecie i patrzyłam jak krople uderzają w szybę… Telefon zawibrował…
                   My? Pokłócone? Niby czemu? Jedynie co to tylko na twoich rodziców zła powinnam być >.< nie chcieli mi nawet powiedzieć w którym szpitalu byłaś, a jak Logan mi już powiedział to pielęgniarka powiedziała że nie może mnie wpuścić. Przyjadę. Obiecuję :*
Na moich ustach pojawił się uśmiech. Naprawdę mi ulżyło kiedy to przeczytałam. Telefon zawibrował po raz drugi:
                   Chciałem Ciebie zaprosić na tą galę, przepraszam, że tego nie zrobiłem. Nie chce tak rozmawiać. Przyjadę jutro koło 11 i pogadamy w 4 oczy.
Nie wiedziałam, jak mam rozumieć tą wiadomość. Czy to ja jestem w jego sercu? Czy chce mi powiedzieć że nic z tego nie będzie? Znowu spojrzałam w szybę. Deszcz był coraz większy…
_______________________________________________________________________
Kurde ludzie szaleje dzisiaj :D Już drugi rozdział macie, cieszcie się teraz pewnie w weekend następny. I kurczę no muszę się komuś pochwalić. PACZCIE CO DOSTAŁAM <3 To są rzeczy które najbardziej mi się podobają <3 + jeszcze bluzka z napisem WINDOWS DOWN no ale niestety już jest brudna >.<

Rozdział 11


                                      2 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Jak się ocknęłam leżałam w szpitalnym łóżku. Dookoła było mnóstwo kwiatów. Na lewym ręku miałam gips, i mnóstwo podpisów na nim. Do Sali weszła pielęgniarka.
-O obudziłaś się – miała miły głos – Jak się czujesz? – była to około 50-letnia pani o krótkich siwiejących włosach.
-Yhm… dobrze, tylko strasznie mnie wszystko boli… Wie pani co mi się stało? Nic nie pamiętam…
-Może lepiej będzie jak zawołam twoich rodziców i oni Ci wytłumaczą…
-Są tu?
-Tak, cały czas siedzieli. – uśmiechnęła się – to ja ich zawołam. – i wyszła z sali.
Nie minęły 2 minuty jak do pokoju wbiegła mama, a za nią zaraz tata.
-Skaarbiee… Jak dobrze że nic Ci się nie stało? Że się obudziłaś. Nie rób nam więcej tego… - mama usiadła przy łóżku i złapała mnie za zdrową rękę.
Wtedy zauważyłam na niej bransoletkę z Batmanem. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd ja ją mam.
-Mamo… czego mam więcej nie robić… Nic nie pamiętam… Co ja tu… Jak się tu znalazłam? – rodzice wymienili spojrzenia. Miałam wrażenie, że nie chcą mi czegoś powiedzieć… Ale to co potem usłyszałam… Niektóre rzeczy mi się przypomniały ale nie wierzyłam,  że ON mógłby mi coś takiego zrobić…
-Córciu – zaczął tata – chodzi o to, że poznałaś chłopaka… Chyba Logan ma na imię i on… - spojrzał na mamę…
-Chodzi o to, że my Cie ostrzegaliśmy, ale ty nas nie posłuchałaś i pojechałaś z nim…
-Gdzie z nim pojechałam? – nie wiedziałam o co im chodzi…
-Nie wiemy gdzie… Wybiegłaś z domu, bo powiedzieliśmy Ci że nie chcemy żebyście się spotykali. A po jakiejś godzinie zadzwoniłaś do nas – znowu te spojrzenia – że ON Cię zgwałcił… - mamie popłynęły łzy…
-Jak to mnie zgwałcił? Ja… ja pamiętam, że Logan… że on bym dla mnie miły że zabrał mnie na randkę, a potem… już nic nie pamiętam… - byłam przerażona, przecież on był taki czarujący, kochany…
-Przykro mi kochanie… - mama ścisnęła moją dłoń. – potem już nie odbierałaś, to zadzwoniliśmy na policję, i w tym samym czasie zadzwonili do nich jacyś chłopcy że Cię znaleźli. Byłaś nie przytomna i poobijana. No i tak się tu znalazłaś…
-Mamo, to… - wskazałam na bransoletkę – ON, Logan tu był… - tata spojrzał w stronę mamy…
-Był, ale jak się tylko o tym dowiedzieliśmy to kazaliśmy pielęgniarkom nic Ci nie przekazywać i nie wpuszczać. Daj zabiorę to może…
-Nie… Nie… Chciałabym zostać sama…
-Dobrze, Magdusiu… - rodzice wyszli z sali.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Z jednej strony miałam przebłyski, że to inaczej było, ale z drugiej dlaczego rodzice mieli by mnie okłamywać?!
Po około następnym półtora tygodnia wróciłam do domu. Nic się w nim nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu z wyjątkiem telefonu i tableta… Niegdzie nie mogłam ich znaleźć…
-Tato, wiesz gdzie mój telefon i tablet? – zapytałam rano przy śniadaniu.
-Telefon zgubiłaś tamtej nocy… a tableta… Córciu przepraszam ale zalałem go kawą jak się dowiedziałem co się stało… Jak chcesz to potem pojedziemy i kupimy Ci nowego – uśmiechnął się tata
-Nie ma sprawy. A mogę chociaż do Karoli zadzwonić?
-Karoli?! – zawołała mama wchodząc do kuchni. – To wy się przyjaźnicie?
-No a nie? Te zdjęcia i karki u mnie w pokoju…
- No tak tylko ostatnio się strasznie nie dogadywałyście i myślałam że…
-Nie wiem już sama… chciałabym wszystko pamiętać…
-Może lepiej że nie pamiętasz tych strasznych rzeczy, które Ci się przytrafiły… - uśmiechnął się lekko tata.
Zjadłam śniadanie, ubrałam się i umyłam. Ze złamaną rękę nie jest to łatwe. Rodzice poszli do pracy, a ja postanowiłam obejrzeć coś w telewizji. W szpitalu mogłam tylko o tym pomarzyć… Przeleciałam szybko wszystko kanały, ale nic ciekawego nie znalazłam… W końcu postanowiłam włączyć MTV i się zdrzemnąć… Niestety nie udało mi się to, ponieważ dzwonek to drzwi zadzwonił. Poszłam do drzwi. Otworzyłam i nie wierzyłam własnym oczom… Przede mną stał… Logan!
________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać i że taki krótki ale obiecuję że następny będzie już długi. Mam teraz mało czasu... rehabilitacja, sprawdziany, dużo lekcji... Ach... zalety szkoły >.< Mam nadzieje że się podoba i liczę na komentarze <3

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 10


Położyłam się na łóżku i chyba usnęłam. Obudziły mnie jakieś krzyki. Dochodziły z dołu. Hm… ciekawe co to? Wstałam z łóżka i podeszłam do schodów. Zauważyłam Karolę i Nikole w drzwiach.
-Ale Magda dzwoniła do mnie i prosiła żebym przyjechała. Chciała pogadać.
-Ona dużo rzeczy może chcieć. I nie będziesz z nią rozmawiać.
-No ale… - mama popchnęła ją w stronę wyjścia – pani Różycka no. Zna mnie pani przecież!
-Mówiłam. MAGDA NIE BĘDZIE SIĘ TERAZ Z NIKIM WIDYWAĆ. – zamknęła drzwi Karoli przed nosem. Odwracając się zauważyła mnie. – Magda. Chodź tu. A ty Nikole idź się pobawić, pooglądać coś, cokolwiek.
-Ale ja nie chce… ja chce z Madzią posiedzieć. – powiedziała mała podchodząc do mnie.
-Nie będziesz siedzieć już z Magdą! – mama warknęła na nią.
-Nie krzycz na nią. Nic wam nie zrobiła przecież. – mama westchnęła
-Nikole, proszę Cię wyjdź! – Nikole popatrzyła się na mnie jeszcze i wyszła i opuszczoną głową. – Podjęliśmy z tatą decyzję.
-Jaką decyzję?
-Wyjeżdżasz. Do babci.
-Co? Przecież ona mieszka w POLSCE?! – nie to nie możliwe, że oni chcą mnie tam wysłać
-Tak, mieszka w  Polsce. Ty również tam zamieszkasz.
-Nie… - znowu poczułam łzy w oczach. – nie możecie… przecież ja tu mam przyjaciół, Karlę i … - chciałam powiedzieć Logana ale się powstrzymałam.
-W Polsce też sobie znajdziesz przyjaciół. Samolot masz jutro o 18. Babcia już wie. Idź się spakuj teraz.
Poczułam jak mi łzy po policzkach zaczynają spływać…
-A i oddaj telefon.
-CO?!
-Oddaj telefon. Ten numer i tak w Polsce nie będzie działał więc nam go oddaj.
-Nie możecie… Wiem, nie powinnam z Loganem, no ale stało się, ale wy nie możecie teraz mi życia zrujnować. KAŻDY POPEŁNIA BŁĘDY.
-My tylko chcemy Cię chronić – powiedział tata – będziesz nam jeszcze dziękować.
Poszłam na górę. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Zdążyłam tylko wysłać Loganowi krótkiego sms’a :
         Oni każą mi wyjechać. DO POLSKI.
-Daj ten telefon – podszedł tata i mi go bezczelnie wyrwał. – a teraz pakuj się.
Zamiast się pakować usiadłam na łóżku, przykryłam kołdrą i zaczęłam rozmyślać jakie moje życie jest beznadziejne. Nie… nie będzie znowu tak jak oni chcą. Nie pozwolę im. Nawet jeśli już więcej się do mnie nie odezwą. Zeszłam na dół. Założyłam buty.
-Magda! Gdzie ty idziesz? Nie pozwalam Ci…
Wybiegłam z domu. Nawet nie wiedziałam gdzie iść. Byle jak najdalej od nich. Cały czas padało, a ja miałam na sobie tylko cienką bluzę… nie wiedziałam gdzie mam iść. Co chwila się oglądałam czy rodzice mnie nie gonią, ale nie wiedziałam ich. Na szczęście. Przed sobą zobaczyłam grupkę chłopaków. Pijanych.
-Eej… zaczekaj… ty… poczekaj… - jeden z nich zaczął mnie gonić, reszta pobiegła za nim.
Uciekłam gdzieś w głąb parku. Było strasznie ciemno. Nic nie widziałam. Słyszałam tylko deszcz i ich kroki. Nagle poślizgnęłam się i zaczęłam spadać. Poczułam jak uderzyłam całym ciałem o ziemie. Czułam jak na moim ciele powstaje mnóstwo siników. Strasznie bolała mnie ręką i żebro. Potem jak przez mgłę już pamiętam tylko jakieś krzyki. Chyba tych chłopaków. I okropne zimno połączone z bólem… Aż w końcu przestałam cokolwiek pamiętać…
_______________________________________________________________
i jest. rozdział 10. heh tego się pewnie nie spodziewałyście... nie wiem kiedy następny bo w tym tygodniu mam dużo rzeczy. Codziennie rehabilitacja. We wtorek urodziny Karoli. W piątek PartyHard a w Sobotę moje urodziny więc mam nadzieje że zrozumiecie. <33

środa, 31 października 2012

Rozdział 9


Logan zszedł ze mnie, a ja szybko chwyciłam koszulkę i okryłam się nią.
-Co ty do jasnej cholery robisz?! – mama starła się być opanowana – Kto to w ogóle jest?!
-To… to jest Logan. Yhm… Przyjaciel. – byłam przerażona.
-Każdy przyjaciel leży na Tobie i rozpina Ci spodnie. Do tego pół nagi. A ty – zwróciła się do Logana – wynoś się stąd! Nie chce Cię tu więcej widzieć.
-Kochanie, pomogłabyś mi z tymi zakupami. – usłyszałam głos taty z przedpokoju. Logan wstał wziął koszulę z podłogi, założył na siebie. Potem zaczął zapinać pasek, w tym samym czasie w drzwiach salonu staną tata. Jego mina wyglądała tak jak by miał zaraz zwymiotować… - Co. Tu. Się. Stało. ? –zapytał spokojnie, ale ja wiedziałam że zaraz nie wytrzyma.
-Ja… już pójdę… - powiedział Logan, podchodząc do mnie i dając szybko buzi w policzek.
-NO PEWNIE, MOŻE OD RAZU JĄ TU PRZELECISZ?! – wrzasnęła mam
-Masz się z nim więcej nie spotykać! –warkną tata
-Co?! Nie możecie, przecież.…
-To się sama przekonasz! NIE MASZ PRAWA SIĘ Z NIM WIDIWAĆ!
-Ale… -napłynęły mi łzy do oczu, jak moi rodzice coś postanowią to nie ma zmiłuj- Logan… Przepraszam…-  wyszeptałam do Logana, jego oczy mówiły ‘to nie twoja wina’
-Yhm… do widzenia… -  wychodząc, jeszcze raz na mnie spojrzał. Miałam ochotę za nim wybiec.
Rodzice go zignorowali.
- Jak nam to wytłumaczysz? – zapytała mama. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak złej i wkurzonej. – W ogóle gdzie jest Nikole?
-Z Karolą.
-Ty miałaś się nią opiekować, a nie ona! – warknął tata
-WY POWINNIŚCIE SIĘ MNĄ OPIEKOWAĆ, a nie zostawiliście mnie samą w moje urodziny. W 18. urodziny. Do tego kazaliście nią zająć. I nawet wczoraj z życzeniami nie zadzwoniliście!  Gdyby nie Logan to wczorajszy dzień byłby najgorszym w moim życiu. A wy umiecie mieć do mnie tylko pretensje. Nie obchodzi was to że ja też chce być szczęśliwa i mieć własne życie. – krzyczałam. Byłam na nich taka zła.
-To że masz 18 lat nie oznacza, że jesteś dorosła – wtrąciła się mama
-Ja nie twierdzę że jestem dorosła. Tylko chodzi mi o to że powinniście się cieszyć, że chce sobie życie ułożyć.
-Ułożyć życie, nie oznacza się pieprzyć z jakimś pierwszym lepszym chłopakiem. Nie rozumiesz. Że on by cię przeleciał i zostawił?!
-Nie zostawił! – warknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zaczęłam ryczeć w poduszkę. Zadzwoniłam do Karolci. Musiałam się komuś wypłakać.
-Karola?
-Boże, Magda co się stało? Logan coś Ci zrobił?!
-Tak, to znaczy nie! Rodzice wrócili wcześniej i… - zaczęłam bardziej płakać – przyjedziesz?
-Tak, już jadę. Carlos nas podwiezie.
-Może lepiej nie, ja ci wytłumaczę wszystko tylko przyjedź jak najszybciej proszę. – rozłączyłam się i zobaczyłam że mam 3 nowe wiadomości. Wszystkie od Logna.
         Nie przejmuj się.
       Nie jestem zły. W sumie to trochę rozumiem twoich rodziców. Ja też nie chciałbym zobaczyć swojej córki jak leży pół naga z chłopakiem, którego nawet nie znają i no…
       Może ja jakoś spróbuje im wytłumaczyć że to ja zacząłem, że no nie wiem no.
Fakt, że Logan nie był zły sprawił, że nie było mi aż tak smutno. Wytarłam oczy i odpisałam mu:
Przepraszam, że Cię tak wyrzucili. Nie powinni. I lepiej żebyś im nic nie tłumaczył, oni i tak to wszystko zwalą na mnie…
Podeszłam do okna. Zaczęło padać.  Mój telefon znowu zawibrował.
         Nie przejmuj się naprawdę 
______________________________________________________________________________________
Dodałam, tak, udało się. Mam nadzieje że się spodoba. Jutro grobing więc następny pewnie dopiero w przyszyłym tygodniu. Buziaki. Aaa i komentujcie. Pozdrawiam LOGAN hahahah nie no chciałabym tak na serio to Magda

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 8


-Karolina, odebrałaś… yhm… ja chciałam tylko zapytać gdzie poszłaś i o której wrócisz… - mama była wyraźnie zszokowana tym że odebrałam…
-Poszłam do parku. Spotkać się z Carlosem.
-Carlosem? To twój… Twój chłopak? – spojrzałam na Carlosa. Cały czas mnie przytulał.
-Tak. Mój chłopak. – spojrzał na mnie, nasze oczy się spotkały i dał mi buzi we włosy.
-Aha… a o której wrócisz?
-Nie wiem. Magda prosiła żebym się zajęła Nikole wieczorem więc pewnie pójdziemy gdzieś we 3.
-Aha no dobrze, jak byście chcieli to zawsze możecie do domu przyjść – miałam wrażenie że mama się uśmiecha. –Karola… ekmh… kocham Cię.
-Też Cię kocham, mamo – poczułam jak Carlos mnie mocniej przytula. Mama się rozłączyła – Dziękuję. –zwróciłam się do Carlosa.
-Za co?
-Za to, że kazałeś mi odebrać. Że powiedziałeś że lepiej będzie jak im prawdę powiem. Za wszystko. Dziękuję.
-Po prostu uważam, że lepiej jak wiedzą to czego woleli by nie wiedzieć niż nie wiedzieć i tego co chcą wiedzieć. A teraz chodźmy na obiad, bo po młodą trzeba pojechać niedługo.
~perspektywa Magdy
Po powrocie z zakupów w domu nikogo nie zastałam. Na stole w kuchni była kartka „Karola i Carlos po mnie przyjechali. Nikole”. Trochę się zdziwiłam że oni razem, ale w sumie to dobrze że Karola ma kogoś. Najpierw postanowiłam się trochę umalować i przebrać, a dopiero potem zacząć robić kolacje. Kiedy już makaron się gotował, a sos grzał zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć.
-Witaj – Logan uśmiechnął się jak najpiękniej potrafił, dał mi buzi, wręczył różę i butelkę wina.
-Nie musiałeś…
-Masz przecież 18 już – zdjął kurtkę i buty. – Co tak pachnie?
-Aż taki głodny jesteś?
-Nie jadłem nic od rana. – podszedł do mnie objął w pasie i lekko przysuną do siebie –Stęskniłem się za Tobą…
-Ja za Tobą też się stęskniłam. – Jego usta dotknęły moich, poczułam jego ręce na karku i na biodrze. Nasz pocałunek przerwał czasomierz, który zaczął dzwonić. – Trzeba makaron odlać. – oblizałam usta, a Logan jeszcze raz mnie w nie cmokną.
Po kolacji usiedliśmy razem na kanapie. Logan wybrał jakąś płytę i włączył. Były to romantyczne piosenki, których rodzice słuchali zawsze w swoje rocznice.
-Chcesz jeszcze wina? – zapytał Logan
-Nie, dziękuję. Yhm… Logan… ja nie za bardzo wiem co jest między nami? Znamy się 2 dni, a już jesteśmy na drugiej randce. I się całowaliśmy…– czułam, że się czerwienię. – Nigdy jeszcze nie całowałam się z chłopakiem na pierwszej randce… i nie wiem co mam myśleć… po za tym im dłużej rozm…
-Zależy mi na Tobie – wtrącił, powiedział to tak szybko że nie zrozumiałam do końca.
-Co?
-Zależy mi na Tobie. – powtórzył. – Wiem, że to dziwnie zabrzmi bo znamy się krótko ale ja się w Tobie z każdą minutą zakochuję coraz bardziej…
Zamiast odpowiedzi zbliżyłam się do niego, wzięłam jego twarz w dłonie i pocałowałam. Logan powoli wziął mnie za uda i posadził na sobie nie przestając całować. Jego ręce powędrowały pod moją bluzkę. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, a on mój stanik.
-Jak ja nie nawiedze tych zapięć. – szepną pod nosem, a potem znów zaczęliśmy się całować.
Zanim się obejrzałam, już leżałam na kanapie. Bez bluzki. Bez stanika. Logan leżał na mnie również bez górnej części garderoby. Czułam ciepło jego ciała. Zaczął zjeżdżać niżej pieszcząc mój brzuch i piersi. Usłyszałam jakiś szmer, ale stwierdziłam, że to nic ważnego. Czułam się cudownie i nie chciałam tego psuć. Zaczęłam rozpinać jego spodnie. Nie wierzyłam w to co robię, znaliśmy się dwa dni. DWA DNI. A ja już chciałam się z nim kochać…
 Kiedy już uporałam się z jego paskiem znowu usłyszałam ten szmer. Ale wtedy Logan zaczął rozpinać moje spodnie i przestało się liczyć cokolwiek... Było mi tak dobrze… To jak on mnie dotykał, jak całował, jego delikatność sprawiała, że się rozpływałam...
 Znowu ten szmer. I wtedy usłyszałam głos mamy.
-MAGDA?!?!
_______________________________________________________________
Ale ja jestem wredna... och do tego teraz do środy musicie czekać <3 +podczas wczorajszego twitcama i tego jak pisałam ten rozdział to stwierdziłam że jestem.... zboczona o.O Kurde naprawdę bym chciała leżeć z Loganem... na łóżku... nie koniecznie ubrana >.< no cóż: może kiedyś. Dobra zostawcie komentarze  

sobota, 27 października 2012

Rozdział 7


Dopiłam do końca kawę, wzięłam laptopa i postanowiłam poszukać czegoś co mogłabym zrobić na kolacje. Wszystkie potrawy które wymyślałam były za skomplikowane. Lubię gotować, tylko rzadko to robię z powodu braku czasu. W końcu znalazłam idealny przepis. Penne z łosiem. Spisałam składniki, założyłam kurtkę… kurcze zapomniałabym o Nikole.
-Nikole, idę do sklepu chcesz coś? – krzyknęłam z przedpokoju
-Nie. Albo tak. Kup mi ciasteczka z czekoladą. – sądząc po jej głosie dopiero się obudziła.
-Ok. Niedługo wrócę – odpowiedziałam jej i poszłam do sklepu. Po drodze zadzwoniłam do Karolci.
                   ~perspektywa Karolci
Na dworze było wyjątkowo zimno. Już byłam pod swoim domem, kiedy zadzwonił telefon. Magda.
-Co Ci się przypomniało? – zapytałam nie mówiąc nawet „halo”
-Robisz coś dziś wieczorem?
-Nie wiem jeszcze, ale no myślałam że do Ciebie przyjdę.
-A co byś powiedziała gdybym Cię tak ładnie poprosiła żebyś się Nikole zajęła?
-A dlaczego? Przecież to ty… Czekaj, Logan?
-Tak.
-No dobra zajmę się nią zajmę, ale będziesz musiała mi to wynagrodzić.
-Na pewno. I Dziękuję, kochana jesteś.
-Powiedz coś czego nie wiem. – roześmiałyśmy się obie i zaraz rozłączyłyśmy.
Jak się spodziewałam w domu rodzice powitają mnie bardzo ciepło.
-Gdzie byłaś całą noc? – nie zdążyłam nawet drzwi zamknąć za sobą, a przede mną stał tata.
-U  Magdy. Jak zawsze z resztą jak nie nocuje w domu. – ostatnio coraz częściej zastanawiałam się nad przeprowadzką. Rodzice cały czas się czepiali o coś. A to mam za krótką bluzkę, a to za duży dekolt. W końcu miałam 18 lat. Mogłam robić co chce i co uważam za słuszne. Nie musiałam ich słuchać.
-Masz karę. 2 tygodnie aresztu domowego i oddaj telefon. – oświadczył, po chwili.
-Nie. Jestem pełnoletnia nie macie już prawa. Żadnego. – zdenerwowałam się.
-Dopóki mieszkasz w naszym domu, mamy prawo. – zadzwonił mój telefon. Nie znałam numeru.
-Halo! – warknęłam do słuchawki i poszłam na góre. Rodzice coś krzyczeli za mną ale miałam ich gdzieś. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
-Karola? Stało się coś?
-Carlos?! Yhm… nie. Nie. Mała sprzeczka z rodzicami.
-Mała? Masz jakiś dziwny głos… - zdałam sobie sprawę że się rozpłakałam. –Na pewno? Może się spotkamy?
-Obiecałam Magdzie, że się zajmę Nikole dziś.
-To możemy się oboje nią zająć. Przyjadę po Ciebie zaraz, pojedziemy gdzieś na obiad, a potem po młodą.
-Ok. To umówmy się w parku tam jest taka mała restauracja…
-Ok. I już nie płacz… - zanim zdążyłam coś powiedzieć rozłączył się.
Przebrałam się w coś cieplejszego. Wrzuciłam do torby telefon i wyszłam. Rodzice byli w ogródku, więc nawet nie zauważyli. Po 3 minutach byłam już w parku. Usiadłam na ławce. Po ścieżkach spacerowało dużo ludzi. Ale jedna rodzina rzuciła mi się w oczy-rodzice z dzieckiem. Dziewczynka rzucała w nich liśćmi, biegała, śmiała się. Im dłużej na nich patrzyłam tym bardziej było mi smutno. Ja nigdy nie mogłam się tak bawić. Musiałam iść wyprostowana przed rodzicami i najlepiej się nie odzywać… Nagle ktoś mi zakrył oczy. Byłam przekonana że to Carlos.
-Cześć. – to nie był Carlos. Usiadł koła mnie i dał buziaka w policzek. – Dawno się nie widzieliśmy… - nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. To Krzysiek. Mój były chłopak.
Nie widzieliśmy ponad rok. Rozstaliśmy się po tym jak na jego urodzinach się kochaliśmy. Ja nie chciałam ale on nalegał. Mówił że to jego urodziny że to taki prezent będzie.
-Heej – moja entuzjazm powalał… a on się przysuwał coraz bliżej.
-Co tam u Ciebie? Opowiadaj.
-Yhm… nic takiego – nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
-Wiesz…- jedną rękę złapał mnie z rękę a drugą położył na kolanie. – Myślałem ostatnio o moich urodzinach, o twoim prezencie, i tak rozmyślałem że może spróbujemy znowu być razem? – i wtedy zauważyłam Carlosa, jego wyraz twarzy był taki jak by ktoś wbił mu nóż w plecy. Wiedziałam że wszystko słyszał. Szybko wyrwałam się Krzyśkowi i pobiegłam w jego stronę.
Złapałam go za ramię.
-Carlos… - miał łzy w oczach
-Zostaw mnie… Myślałem, że wczoraj… że nasz pocałunek coś znaczy, ale widzę że się myliłem i to bardzo… - krzyczał, ale nie dziwiłam mu się. Wiedziałam jak to musiało wyglądać…
-Nie mów tak. On –wskazałam na ławkę, na której siedziałam przed chwilą – dla mnie nic nie znaczy!
-Kochanie… - Krzysiek złapał mnie za biodra.
-Kochanie? – powtórzył Carlos – to według Ciebie „NIC”?
-Carlos naprawdę, uwierz mi… A ty zostaw mnie. – zrzuciłam jego ręce- Zmusiłeś mnie do seksu. A teraz myślisz że co? Że wrócę do Ciebie po tym wszystkim?! Po tym jak całowałeś moją najlepszą przyjaciółkę, jak mnie wykorzystywałeś?! Chyba Cie pojebało… - krzyczałam, bałam się mogę przez tego dupka stracić Carlosa.– Zostaw mnie w spokoju…
Po chwili.
-Karolcia… - usłyszałam głos Carlosa – już dobrze… - poczułam jego ciepło – ja… ja przepraszam, nie wiedziałem że on Cię…
-Zgwałcił - nie mogło przejść mu to przez gardło więc dokończyłam za niego.
-Tak… Chodź usiądziemy – poszliśmy w stronę ławki – Ja nie wiem co mam powiedzieć… zwykłe przepraszam nie wystarczy.
-Przytul mnie… - wyszeptałam, a Carlos od razu nie objął i przysuną do siebie.
Siedzieliśmy tak ze 20 minut. W ciszy. Tylko przytulając się. Niestety ale cisze przerwał mój telefon. On zawsze dzwonił wtedy kiedy nie trzeba. To mama.
-Nie odbierzesz? – zapytał Carlito patrząc na wyświetlacz.
-Nie mam ochoty – telefon nadal dzwonić – znowu potem będą się czegoś czepiać.
-No właśnie może, jak im powiesz że jesteś ze mną w parku i że Cię odwiozę albo że wrócisz późno.
-Zaczną wypytywać kim jesteś. Czy jesteśmy parą.
-No to powiesz że twoim chłopakiem i żeby się nie martwili – uśmiechną się…
-Chłopakiem? – powtórzyłam z niedowierzaniem, telefon zadzwonił po raz drugi. Carlos znowu się uśmiechnął. Przytulił mnie do siebie mocniej, a ja odebrałam
-Mama?
__________________________________________________________
Obiecałam, że będzie i jest. Mam pomysł już też na Magdę i Logana, więc się nie martwcie. Muszę przyznać że jak to pisałam to mi się łezka zakręciła <3 Następny jutro albo w środę wieczorem. Czekam na komentarze :)