niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 12


-Maadziaa! – podszedł do mnie – Jak dobrze że nic Ci nie jest…
-Zostaw mnie! – odepchnęłam go. – Jak śmiesz w ogóle przychodzić tu po tym co mi zrobiłeś?!
-Ej… co ty mówisz? Co ja Ci zrobiłem?!
-Jeszcze udajesz, że nie wiesz? Żałosny jesteś. Najpierw mnie wykorzystujesz a potem co? – miałam łzy w oczach.
-Magda! – złapał mnie za ręce – co ty mówisz? Ja cię nie wykorzystałem. Jak możesz w ogóle tak myśleć?! – spojrzałam w jego oczy i… one nie mogły kłamać…
-Rodzice… oni…
-I wszystko jasne… - widziałam że się zdenerwował… - Oni zrobią wszystko żebyśmy nie byli razem…
-Nie mów tak. Oni po prostu chcą mojego dobra… Po za tym ty ich nie poznałeś nawet…
-Niestety miałem okazje poznać… - puścił moje ręce
-Co? Kiedy?
-Nie pamiętasz?
-Nie. – głupio mi się zrobiło – nie pamiętam tego co się stało i tego co się działo wcześniej… dlaczego w ogóle wybiegłam… ale rodzice mi już wytłumaczyli wszystko…
-I powiedzieli Ci że Cię zgwałciłem ?!
-No tak… ale oni…
-Co oni? Oni traktują Cię jak swoją własność.
-Co? O czym ty mówisz?
-O… zresztą nie ważne… Cieszę się że nic Ci nie jest – zbliżył się do mnie, i chciał pocałować ale ja się odsunęłam…
-Yhm… Nie, czekaj wyjaśnij mi to. Proszę.
Opowiedział mi wszystko. Jak się poznaliśmy, o naszej pierwszej randce, o następnej, o tym co się działo w salonie na kanapie, o tym jak rodzice nas przyłapali, a tym jak był w szpitalu i dał mi tą bransoletkę z Batmanem, o tym  że mama zadzwoniła z mojego telefonu do niego i powiedziała że Logan ma do mnie więcej nie dzwonić i że ja dla niego nie istnieje…
-Ja… muszę… muszę sobie to przemyśleć wszystko. Logan i ja nie chce żebyś wiązał ze mną jakieś nadzieje na razie… Ekh… zostańmy przyjaciółmi… no a potem...
-Przyj-ciółmi? – wykrztusił  wyraźnie zdziwiony i trochę zły.
-Tak. Ja przepraszam ale nie wiem czy…
-Dobra, nie tłumacz się. Ekhm… muszę już iść… Cześć.
Odwrócił się i poszedł w stronę swojego samochodu. Czułam się dziwnie. Jakbym właśnie straciła coś na czym mi naprawdę zależało. Coś o czym zawsze marzyłam. Poszłam się położyć.
Koło 19 wrócili rodzice. Kupili kurczaka na kolacje. Zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Wiedziałam, że muszę z nimi porozmawiać. Powiedzieć, że Logan tu był i co mi powiedział. Ale zanim zebrałam się na odwagę zadzwonił telefon. Chwila… przecież… to był mój dzwonek. Ale rodzice powiedzieli, że przecież telefon zgubiłam… Wstałam od stołu i poszłam za dzwonkiem. Tata chciał mnie zatrzymać, ale go nie słuchałam. Dźwięk dochodził z torebki mamy. Otworzyłam ją i zobaczyłam swój telefon. SWOJEGO BIAŁEGO SAMSUNGA GALAXY S II.
-Mamo… mówiłaś przecież że go zgubiłam…
-Madziaa… yyy… bo ja kupiłam Ci nowego.
-I dlatego był by ten sam dzwonek, tapeta i hasło żeby odblokować co miał stary. – odblokowałam go i weszłam w wiadomości. Była tam mnóstwo sms’ów od Karoli. I od Logana. Przeczytałam wszystko. ON MIAŁ RACJE. Napłynęły mi łzy do oczu… - Jak wy mogliście?
-Córeczko, ale o co ci chodzi?
-LOGAN MNIE NIE ZGWAŁCIŁ. OKŁAMALIŚCIE MNIE. ON MIAŁ RACJĘ. – zaczęłam płakać…
-Magda, to nie tak. My tylko chcieliśmy Cię chronić przed tym chłopakiem…
-Jemu zależy tylko na tym żeby Cię przelecieć, wierz mi..
-Nie… jak by mu tylko na tym zależało to by nie przyszedł dziś. Nie przyszedł by do szpitala… Zostawcie mnie.
Pobiegłam do swojego pokoju. Włączyłam telewizor. To co zobaczyłam mnie zszokowało. Na ekranie był Logan z jakąś dziewczyną… przytulał ją do siebie… Najpierw pomyślałam że to tylko jakiś stary wywiad, ale potem skojarzyłam że ma tą samą koszulę co jak bym u mnie i że na górze w rogu jest napis LIVE. Na dodatek obok nich zauważyłam moją Karolcię z Carlosem… Kiedy tak na nich patrzyłam, kiedy wiedziałam już jak był przypomniały mi się szczegóły. Wszystkie, co zrobiłam na kolacje, że on przyniósł wino. Że to ja zaczęłam go całować… Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie reportera:
-Czyli mamy rozumieć, że Logan Henderson ma nową dziewczynę? - reporter puścił do nich oczko, a dziewczyna obok Logana zaczęła się do niego jeszcze bardziej przytulać
-Yhm… wiedziałem, że to pytanie padnie, nie, nie jesteśmy razem. – dziewczynie szczęka opadła – jak już wcześniej mówiłem innemu reporterowi w moim sercu jest już ktoś, i mimo że na razie nie chce się angażować i tak ją kocham i poczekam. – dziewczyna obok Logana odsunęła się od niego, a mi się zrobiło od razu lepiej, wiedziałam że mówi o mnie.
Najpierw napisałam do Karolci:
                   Jestem już w domu. Chciałabym pogadać. Mam nadzieje że to nie prawda że jesteśmy pokłócone. Przyjedź po gali. Proszę.
A potem napisałam do Logana:
                   Przepraszam. Rozmawiałam z rodzicami. Miałeś rację, że mnie okłamali. Mam nadzieje że nie jesteś zły. … i że tą osobą w Twoim sercu jestem Ja…
W telewizji puścili reklamy, usiadłam na parapecie i patrzyłam jak krople uderzają w szybę… Telefon zawibrował…
                   My? Pokłócone? Niby czemu? Jedynie co to tylko na twoich rodziców zła powinnam być >.< nie chcieli mi nawet powiedzieć w którym szpitalu byłaś, a jak Logan mi już powiedział to pielęgniarka powiedziała że nie może mnie wpuścić. Przyjadę. Obiecuję :*
Na moich ustach pojawił się uśmiech. Naprawdę mi ulżyło kiedy to przeczytałam. Telefon zawibrował po raz drugi:
                   Chciałem Ciebie zaprosić na tą galę, przepraszam, że tego nie zrobiłem. Nie chce tak rozmawiać. Przyjadę jutro koło 11 i pogadamy w 4 oczy.
Nie wiedziałam, jak mam rozumieć tą wiadomość. Czy to ja jestem w jego sercu? Czy chce mi powiedzieć że nic z tego nie będzie? Znowu spojrzałam w szybę. Deszcz był coraz większy…
_______________________________________________________________________
Kurde ludzie szaleje dzisiaj :D Już drugi rozdział macie, cieszcie się teraz pewnie w weekend następny. I kurczę no muszę się komuś pochwalić. PACZCIE CO DOSTAŁAM <3 To są rzeczy które najbardziej mi się podobają <3 + jeszcze bluzka z napisem WINDOWS DOWN no ale niestety już jest brudna >.<

Rozdział 11


                                      2 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Jak się ocknęłam leżałam w szpitalnym łóżku. Dookoła było mnóstwo kwiatów. Na lewym ręku miałam gips, i mnóstwo podpisów na nim. Do Sali weszła pielęgniarka.
-O obudziłaś się – miała miły głos – Jak się czujesz? – była to około 50-letnia pani o krótkich siwiejących włosach.
-Yhm… dobrze, tylko strasznie mnie wszystko boli… Wie pani co mi się stało? Nic nie pamiętam…
-Może lepiej będzie jak zawołam twoich rodziców i oni Ci wytłumaczą…
-Są tu?
-Tak, cały czas siedzieli. – uśmiechnęła się – to ja ich zawołam. – i wyszła z sali.
Nie minęły 2 minuty jak do pokoju wbiegła mama, a za nią zaraz tata.
-Skaarbiee… Jak dobrze że nic Ci się nie stało? Że się obudziłaś. Nie rób nam więcej tego… - mama usiadła przy łóżku i złapała mnie za zdrową rękę.
Wtedy zauważyłam na niej bransoletkę z Batmanem. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd ja ją mam.
-Mamo… czego mam więcej nie robić… Nic nie pamiętam… Co ja tu… Jak się tu znalazłam? – rodzice wymienili spojrzenia. Miałam wrażenie, że nie chcą mi czegoś powiedzieć… Ale to co potem usłyszałam… Niektóre rzeczy mi się przypomniały ale nie wierzyłam,  że ON mógłby mi coś takiego zrobić…
-Córciu – zaczął tata – chodzi o to, że poznałaś chłopaka… Chyba Logan ma na imię i on… - spojrzał na mamę…
-Chodzi o to, że my Cie ostrzegaliśmy, ale ty nas nie posłuchałaś i pojechałaś z nim…
-Gdzie z nim pojechałam? – nie wiedziałam o co im chodzi…
-Nie wiemy gdzie… Wybiegłaś z domu, bo powiedzieliśmy Ci że nie chcemy żebyście się spotykali. A po jakiejś godzinie zadzwoniłaś do nas – znowu te spojrzenia – że ON Cię zgwałcił… - mamie popłynęły łzy…
-Jak to mnie zgwałcił? Ja… ja pamiętam, że Logan… że on bym dla mnie miły że zabrał mnie na randkę, a potem… już nic nie pamiętam… - byłam przerażona, przecież on był taki czarujący, kochany…
-Przykro mi kochanie… - mama ścisnęła moją dłoń. – potem już nie odbierałaś, to zadzwoniliśmy na policję, i w tym samym czasie zadzwonili do nich jacyś chłopcy że Cię znaleźli. Byłaś nie przytomna i poobijana. No i tak się tu znalazłaś…
-Mamo, to… - wskazałam na bransoletkę – ON, Logan tu był… - tata spojrzał w stronę mamy…
-Był, ale jak się tylko o tym dowiedzieliśmy to kazaliśmy pielęgniarkom nic Ci nie przekazywać i nie wpuszczać. Daj zabiorę to może…
-Nie… Nie… Chciałabym zostać sama…
-Dobrze, Magdusiu… - rodzice wyszli z sali.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Z jednej strony miałam przebłyski, że to inaczej było, ale z drugiej dlaczego rodzice mieli by mnie okłamywać?!
Po około następnym półtora tygodnia wróciłam do domu. Nic się w nim nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu z wyjątkiem telefonu i tableta… Niegdzie nie mogłam ich znaleźć…
-Tato, wiesz gdzie mój telefon i tablet? – zapytałam rano przy śniadaniu.
-Telefon zgubiłaś tamtej nocy… a tableta… Córciu przepraszam ale zalałem go kawą jak się dowiedziałem co się stało… Jak chcesz to potem pojedziemy i kupimy Ci nowego – uśmiechnął się tata
-Nie ma sprawy. A mogę chociaż do Karoli zadzwonić?
-Karoli?! – zawołała mama wchodząc do kuchni. – To wy się przyjaźnicie?
-No a nie? Te zdjęcia i karki u mnie w pokoju…
- No tak tylko ostatnio się strasznie nie dogadywałyście i myślałam że…
-Nie wiem już sama… chciałabym wszystko pamiętać…
-Może lepiej że nie pamiętasz tych strasznych rzeczy, które Ci się przytrafiły… - uśmiechnął się lekko tata.
Zjadłam śniadanie, ubrałam się i umyłam. Ze złamaną rękę nie jest to łatwe. Rodzice poszli do pracy, a ja postanowiłam obejrzeć coś w telewizji. W szpitalu mogłam tylko o tym pomarzyć… Przeleciałam szybko wszystko kanały, ale nic ciekawego nie znalazłam… W końcu postanowiłam włączyć MTV i się zdrzemnąć… Niestety nie udało mi się to, ponieważ dzwonek to drzwi zadzwonił. Poszłam do drzwi. Otworzyłam i nie wierzyłam własnym oczom… Przede mną stał… Logan!
________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać i że taki krótki ale obiecuję że następny będzie już długi. Mam teraz mało czasu... rehabilitacja, sprawdziany, dużo lekcji... Ach... zalety szkoły >.< Mam nadzieje że się podoba i liczę na komentarze <3

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 10


Położyłam się na łóżku i chyba usnęłam. Obudziły mnie jakieś krzyki. Dochodziły z dołu. Hm… ciekawe co to? Wstałam z łóżka i podeszłam do schodów. Zauważyłam Karolę i Nikole w drzwiach.
-Ale Magda dzwoniła do mnie i prosiła żebym przyjechała. Chciała pogadać.
-Ona dużo rzeczy może chcieć. I nie będziesz z nią rozmawiać.
-No ale… - mama popchnęła ją w stronę wyjścia – pani Różycka no. Zna mnie pani przecież!
-Mówiłam. MAGDA NIE BĘDZIE SIĘ TERAZ Z NIKIM WIDYWAĆ. – zamknęła drzwi Karoli przed nosem. Odwracając się zauważyła mnie. – Magda. Chodź tu. A ty Nikole idź się pobawić, pooglądać coś, cokolwiek.
-Ale ja nie chce… ja chce z Madzią posiedzieć. – powiedziała mała podchodząc do mnie.
-Nie będziesz siedzieć już z Magdą! – mama warknęła na nią.
-Nie krzycz na nią. Nic wam nie zrobiła przecież. – mama westchnęła
-Nikole, proszę Cię wyjdź! – Nikole popatrzyła się na mnie jeszcze i wyszła i opuszczoną głową. – Podjęliśmy z tatą decyzję.
-Jaką decyzję?
-Wyjeżdżasz. Do babci.
-Co? Przecież ona mieszka w POLSCE?! – nie to nie możliwe, że oni chcą mnie tam wysłać
-Tak, mieszka w  Polsce. Ty również tam zamieszkasz.
-Nie… - znowu poczułam łzy w oczach. – nie możecie… przecież ja tu mam przyjaciół, Karlę i … - chciałam powiedzieć Logana ale się powstrzymałam.
-W Polsce też sobie znajdziesz przyjaciół. Samolot masz jutro o 18. Babcia już wie. Idź się spakuj teraz.
Poczułam jak mi łzy po policzkach zaczynają spływać…
-A i oddaj telefon.
-CO?!
-Oddaj telefon. Ten numer i tak w Polsce nie będzie działał więc nam go oddaj.
-Nie możecie… Wiem, nie powinnam z Loganem, no ale stało się, ale wy nie możecie teraz mi życia zrujnować. KAŻDY POPEŁNIA BŁĘDY.
-My tylko chcemy Cię chronić – powiedział tata – będziesz nam jeszcze dziękować.
Poszłam na górę. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Zdążyłam tylko wysłać Loganowi krótkiego sms’a :
         Oni każą mi wyjechać. DO POLSKI.
-Daj ten telefon – podszedł tata i mi go bezczelnie wyrwał. – a teraz pakuj się.
Zamiast się pakować usiadłam na łóżku, przykryłam kołdrą i zaczęłam rozmyślać jakie moje życie jest beznadziejne. Nie… nie będzie znowu tak jak oni chcą. Nie pozwolę im. Nawet jeśli już więcej się do mnie nie odezwą. Zeszłam na dół. Założyłam buty.
-Magda! Gdzie ty idziesz? Nie pozwalam Ci…
Wybiegłam z domu. Nawet nie wiedziałam gdzie iść. Byle jak najdalej od nich. Cały czas padało, a ja miałam na sobie tylko cienką bluzę… nie wiedziałam gdzie mam iść. Co chwila się oglądałam czy rodzice mnie nie gonią, ale nie wiedziałam ich. Na szczęście. Przed sobą zobaczyłam grupkę chłopaków. Pijanych.
-Eej… zaczekaj… ty… poczekaj… - jeden z nich zaczął mnie gonić, reszta pobiegła za nim.
Uciekłam gdzieś w głąb parku. Było strasznie ciemno. Nic nie widziałam. Słyszałam tylko deszcz i ich kroki. Nagle poślizgnęłam się i zaczęłam spadać. Poczułam jak uderzyłam całym ciałem o ziemie. Czułam jak na moim ciele powstaje mnóstwo siników. Strasznie bolała mnie ręką i żebro. Potem jak przez mgłę już pamiętam tylko jakieś krzyki. Chyba tych chłopaków. I okropne zimno połączone z bólem… Aż w końcu przestałam cokolwiek pamiętać…
_______________________________________________________________
i jest. rozdział 10. heh tego się pewnie nie spodziewałyście... nie wiem kiedy następny bo w tym tygodniu mam dużo rzeczy. Codziennie rehabilitacja. We wtorek urodziny Karoli. W piątek PartyHard a w Sobotę moje urodziny więc mam nadzieje że zrozumiecie. <33